Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
jakoniewolnicy.Zauważyliśmyrabusiówipuściliśmysięzanimi
wpościg.Zdołaliuciectylkodziękitemu,żeporzucilizrabowane
dobra,zJakubemwłącznie.
Pasterzzwydętymiustamiobserwowałobuchłopców.
Partowiegrożątymsamyminam.
Albanjeszczeciaśniejdopiąłpas,doktóregomiałprzymocowany
miecz.
Niepodzisiejszymdniu.
***
Górskiepastwiskobyłozewszystkichstronotoczonestromymi
skałami.Albanrozkazałżołnierzom,byzeszliniżej,pełzając
nabrzuchach.Wkrótceobaoddziałyliczącepodwudziestupięciu
mężczyznprzesuwałysięwwysokiejtrawiepomiędzypagórkami.
Pasterzodsuwałlaskąstojąceimnadrodzezwierzętaiostrożnie,
wkucki,prowadzAlbanawstronępołudniowozachodniejściany.
Odstronystromoopadającegozbocza,pokrytegokamieniami,
trawamiiskarłowaciałymikrzewami,wkierunkupołudniowych
równinrozciągałsięzapierającydechwpiersiachwidok.Widniejąca
woddalidrogadoDamaszkustanowiławijącąsię,żółtąrzekępyłu.
Pasterzwskazałlaską.
Tamitam.
Albanskinąłgłowąiwymamrotałprzezramię:
Horaks.Widzisz?
Tak,widzęich.
Dwiegrupy,każdaliczącaconajmniejpięćdziesięciumężczyzn,
kłębiłysięponiżejnaskalnychpółkachwystającychnadgłównądrogą
zzasłanegorumowiskiemzbocza.Dalekonapołudniowymwschodzie,
gdziegorącosprawiało,żepowietrzekipiałoidrżało,widocznabyła
długa,wijącasięwstęgaludziizwierząt.Zbliżałasięoczekiwana