Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PROLOG
RaffaelPetriwsunąłkartękredytowądokieszeni,
wstałodstolikaikrótkimskinieniemgłowypodziękował
kelnerowi.Zostałobsłużonywyjątkowosprawnieibez
zdnegonadskakiwania,więcpodziękowanieoraz
napiweksłuszniesięnależały.
Raffaelwciążjeszczepamiętał,jakczujesięczłowiek
całkowiciezdanynadobrąwolęcudzoziemców.
Przystanął,mrużącoczywsłońcu.Lśniącemorskie
falekołysałybiałymijakśniegjachtami,powietrze
rześkopachniałosoląiRaffaelodetchnąłgłęboko,
wreszciewolnyodciężkiegoaromatuperfum,który
roztaczaływokółsiebiesiedząceprzysąsiednimstoliku
kobiety.
Ruszyłwzdłużnabrzeża,mijającolbrzymiejachty
inajnowocześniejsześlizgaczeimotorówki.Marina
Marmariszawszekojarzyłamusięzostentacyjną
wystawądowodówludzkiegobogactwa.Byłaidealnym
miejscemdozainwestowaniasporychpieniędzy,
oczywiściezakładając,żewstępnerozeznanie,
wykonaneprzezzatrudnionychprzezRaffaela
ekspertów,byłotrafne.Wszystkowskazywałonato,
żewyprawadoTurcjiprzyniesiekorzyści.
Głośnywybuchśmiechusprawił,żestanąłjakwryty.
Doskonaleznałtenniski,niecozachrypniętygłos.Mimo
wolizacisnąłdłoniewpięściiutkwiłwzrok
wogromnym,wielopoziomowymliniowcu.Słońce
oświetliłokasztanowewłosymężczyzny,którywychylał
sięznajwyższegopokładu,unoszącwgórękieliszek