Book content
Skip to reader controlsSkip to navigationSkip to book detailsSkip to footer
Rozdziałdrugi
–Jeślijegohistoryjkinatematradnychnieusypiają
publiki,powinnimujeszczedopłacać,anieciągać
goposądach–skomentowałPaul,wycierając
zatłuszczonepalcewserwetkę.
–Zgadzamsię–odparłaDeliazustamipełnymi
bardzoostroprzyprawionejziemniaczanejpapki.–Cóż,
skoromusimyreagowaćnaskargiradnych.Starsi
częstoniemająpojęcia,jakdziałainternet.Jeden
znichdomagałsięusunięciajakiegośkomentarza
itrzebamubyłotłumaczyć,żetonietablicainiedasię
wytrzećjejgąbką.
–Mamtrzydzieścipięćlatiteżnierozumiem
internetu.GritzpokazałminiedawnoTindernaswoim
telefonie.Wiesz,serwisrandkowy.Oglądaszzdjęcia
iwciskasztylko–taklubnie.Zdjęcie.Decyzja.Tak,nie,
tadam!Niemalekko.
–Jakietoszczęście,żerandkowaliśmy
nastaroświeckisposób.–Deliauśmiechnęłasię.
–Korepetycjedlabarmana.
Spojrzelinasiebieporozumiewawczo.Starahistoria,
szczęśliwewspomnienia.Poznalisię,gdyweszładojego
baruzhałaśliwągrupąprzyjaciół,otulonawonią
EternityCalvinaKleina,izamówiładlawszystkich
CherryAmarettoSour.Paulniesłyszałotymkoktajlu,
więczaoferowała,żestaniezabaremisama
goprzyrządzi.
Nadalpamiętałajegozaskoczenie,gdyusiadła
nakontuarzeizeskoczyłapojegostronie.„Ładne