Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdziałósmy
Nareszcieprzyniosłaścoś,coniecuchniepowitała
jąAnnwponiedziałekrano.
Deliawłaśniewyjęłalunchnabiurko:opakowane
wprzezroczystąfoliękanapkizszynkąikorniszonem,
chipsyziemniaczane,zielonejaka.
O,rzeczywiście.Deliadostrzegłatryumfalny
uśmiechkoleżankiidopierowtedyprzypomniałasobie
awanturęopikantnekrewetki.
Niezamierzałatłumaczyć,żewszystkiejejgarnki,
patelnieiegzotyczneprzyprawyzostaływdomu
wHeaton,skąduciekławsobotęrano.Dzisiejsze
śniadaniebyłoefektemjejkuchennejdziałalności
wHexham.
Niemiałaapetytu,aleniechciałamartwićmamy.
Dostrzegłajejzaniepokojenie,gdyoddałaniemalcałą
porcjęserowejzapiekankirozgrzebanejraczejniż
zjedzonej.
Naogółprzyjeżdżaładorodzicówzwłasnątorbą
pełnąulubionychkorzennychprzyprawidoprawiała
wszystkiepotrawyzgodniezeswoimgustem.Rodzice
pewniesięzastanawiali,kimjesttarozlazła,milcząca,
pozbawionaapetytuoszustka,icozrobiłazichcórką.
Kiedykładłakomórkęnablacie,zobaczyłakolejną
wiadomośćodPaula.Próbowałdziesiątkirazy.
Proszę,odbierz.Musimypogadać.Px
Zwykłymałycałus.Cmoknięciewpoliczek.Delia