Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
witrynęsklepu.Jedenzprzedmiotówodrazuprzykuł
jejuwagę.Weszładośrodkaiostrożniewzięładorąk
okrągły,ozdobnysłoik.Ojciecniedawnozaczął
domowymsposobemrobićmarmoladę,więcnapewno
ucieszyłbysięztakiegoprezentu.
–Cudo–mruknąłktośgłębokim,zmysłowymgłosem.
Odwróciłasięgwałtownieiujrzałanajczarniejsze
oczy,jakiewżyciuwidziała.Pochwilidostrzegła
tańczącewnichiskierki,jakiśdziwnybłysk,któregonie
potrafiłazinterpretować…Totenczłowiek,który
siedziałprzedsklepem!Wtejchwilijegoobliczanie
zasłaniałjużkapelusz.Miałgęstą,ciemnąibłyszczącą
czuprynęopadającąnaszerokieczoło.Przystojnątwarz
opinałamocnoopalona,oliwkowaskóra.
–Słucham?–zapytała.
–Cudo–powtórzyłiwziąłwdłoniejedenzesłoików,
poczymzacząłgoobracaćniemalpieszczotliwie
wdługich,szczupłychpalcach.–Każdyunikatowy.
–Owszem,sąbardzoładneioryginalne–zgodziła
się.–Ilekosztują?
Sprzedawcabłysnąłidealniebiałymizębami,
wskazująccenęumieszczonąnadenkukażdego
zesłoików.
–Och,przepraszam,niezauważyłam.
–Nieszkodzi.
Wypowiadałsłowaostrożnie,jakbywzwolnionym
tempie.Zapewnewładajęzykiemangielskimjedynie
napodstawowympoziomie,pomyślałaEmily.Przecież
wystarczyznaćkilkadziesiątsłówizwrotów,abymóc
porozumiećsięzturystamiiprowadzićtegotypu
sklepik.Uśmiechnęłasiędomężczyzny,wręczając