Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
iVeronicę-ukośnik-Ronny.
Niewolnonambyłowalczyćtegowieczoru,alemimo
wszystkoprzytroczyłamdoudapaszesztyletami.Nie
ruszałamsiębeznichzdomu.
Zastanawiałamsię,jakikostiumColebędzienosił.
Niepowiedziałmiwcześniej.Nocóż,zpewnościącoś
innegoniżstrójniegrzecznegopielęgniarza,
wiedziałam,żetobyłżart.
Włożyłamsukienkę,pozapinałamwszystkoizaczęłam
studiowaćswojeodbiciewlustrze.Nieźle.Całkiem
fantazyjnie.Szkoda,żerodziceniemoglimnie
zobaczyć.Napewno
Wyłączyłammyśl,zanimzdążyłaprzybrać
skończonykształt.Bałamsię,żesięrozpłaczę.
Popoliczkuspłynęłomicościepłegoimokrego.
Wspaniale.Jużpłakałam.
Zaćwierkałamojakomórka.Esemes.Otarłamłzy
wierzchemdłoni.
ColeMcCool:„Przepraszam,Ali,alenaszeplany
nawieczórbyłybłędem.Potrzebujęprzerwy.Zostań
wdomu,porozmawiamyjutro”.
Musiałamprzeczytaćtesłowatrzyrazy,zanim
uświadomiłamsobieichsens.Potrzebowałcholernej
przerwy?Poważnie?
Odczego?chciałamkrzyknąć.Icodokładnie
znaczyło„potrzebujęprzerwy”?
Mójgniewirozczarowaniebyłyzimnejakstal.
Ja:„DLACZEGO?Cosięztobądzieje?Szanujmnie
natyle,żebyzemnąrozmawiać.Natymbezwątpienia
POLEGAzwiązek”.
Upłynęłaminuta.Dwie,trzy.Nieodpowiedział.