Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Typrowadzisz.
–Tak.–Prawojazdyniebyłowtejchwiliważne.
–ZawieźgodokościołaŚwiętejTrójcy.Izaprowadź
dopokojupastora.Półkazksiążkami.–PanHolland
spojrzałnaCole’a.–Takisamschowekjakten,który
urządziliśmydlamamy.
Colezesztywniał.Zawszetakreagowałnajakąkolwiek
wzmiankęomatce.Byłazabójczyniąiowszem,miała
schowek,aleitakzginęłapodczasatakuzombi.
PanHollandnapotkałmójwzrok.
–TamwłaśniebędziepanAnkhitwojababcia,jeśli
Przeżyli,dokończyłamwmyślachiodrazurzuciłabym
sięwniepowstrzymanynurtpaniki,gdybymnie
przypomniałasobiezapewnienia,którepadłozust
Cole’a:„Ankhwyprowadziłwszystkich,Ali-gatorze”.
–Upewnijsię,żemójchłopaktamdotrze,towszystko
–powiedziałpanHolland.
Nicbymnieniepowstrzymało.
–Apan?
–Ruszęzarazzawami.
Comiałdoroboty?Zamierzałgrzebaćciała?
Jezu.Prawdopodobnie.
Drżąc,zajęłammiejscezakierownicą.Dłoniemisię
pociły.Krewosiągałatemperaturęwrzenia,aleskórę
pokrywałalodowataskorupa.Poramiwylewałsię
zemniecuchnącykwas.Gdypodniosłysiędrzwi
garażu,Coleścisnąłmirękę,próbującdodaćodwagi.
Skóręmiałzimniejsząodmojejilepką.
–Niepozwolę,bystałocisięcokolwiek–obiecałam
solennie,wcisnęłamdodechypedałgazuiwyskoczyłam
nadrogę.Sprężyłamsięcała,oczekującgradu