Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Napewnotubył,aleczyjestnieprzytomny,czy
znajdujesięgdzieśindziej,niemampojęcia.Zawiozę
ciędopanaAnkhaiwrócętutaj.Nimzdążył
powiedziećcokolwiekozagrożeniu,zjakimbędęmiała
doczynienia,spytałam:Jaksiętrzymasz?
Kotku,właśniewróciliśmyzdalekiejpodróży.Zęby
muszczękały.Niemamowy,żebymumarł.
Chciałamwłączyćogrzewanie,aleniezrobiłamtego.
Jegonajlepszymprzyjacielembyławtejchwiliniska
temperatura,opóźniającakrwawienie.Dzięki
zawznowienieserialu
Ostrydyżur
.
Obiecujesz?spytałam.
Obiecuję.
*
Podjechałampodkościół.Pięknytrzykondygnacyjny
budynekzpiaskowca,wkształcieliteryM.Pośrodku
znajdowałysięstromekamienneschodyprowadzące
dowejścia.Obaskrzydłastykałysięnawysokościdachu
wformieskomplikowanegożelaznegokrzyża.
Naliczyłamdziesięćwitraży,wszystkienietknięte.
Parkingświeciłpustkami,paliłasiętylkopojedyncza
latarnia.
Spenetrowałamwzrokiemokolicę,szukając
jakiegokolwiekśladupanaAnkhaalboAnimy.Było
późno,sklepyirestauracjejużpozamykano.Zdawało
się,żeniktnieczaisięwzacienionychmiejscach.
Podrugiejstronieulicystałytylkodwasamochody,oba
puste.Żadennienależałdonikogoznajomego.
Zaparkowałamdwieprzecznicedalej.CizAnimy