Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Zawarczałsilnikimamawrzuciławsteczny.
Tatozwróciłamsiędoojca,silącsięnatonrozsądku.Jeśli
wybierzemydłuższątrasę,tobędziemyposuwaćsięwżółwim
tempie.Mieszkaliśmywpewnejodległościoddużego
ipięknegoBirmingham,gdzieruchulicznymógłsięprzerodzić
wprawdziwegopotwora.Jazdapotrwaopółgodzinydłużej.
Niechceszchyba,żebyśmystalipociemkuwkorku,itotak
długo?
Wpadłbywtakąpanikę,żemiałybyśmyochotęzwiać
zsamochodu.
Kochanie?zwróciłasiędoniegomama.
Wyjechałajużprawiezparkinguimusiałapodjąćdecyzję:
wlewoalbowprawo.Gdybyskręciławlewo,nigdynie
dotarlibyśmydodomu.Poważnie.Zmuszonawysłuchiwaćojca
przezponadpółgodziny,wyskoczyłabymprzezoknoizlitości
wzięłabymzesobąEmmę.Gdybymamaskręciławprawo,
czekałabynaskrótkajazda,krótkiatakniepokojuiszybki
powrótdonormalnegostanu.
Pojadętakszybko,żenawetniezauważyszcmentarza
zapewniła.
Nie.Zbytryzykowne.
Proszę,tatowtrąciłam,uciekającsiędomanipulacji.Tak
jakwcześniej.Zróbtodlamnie.Wdniumoichurodzin.Nie
poproszęonicwięcej,obiecuję,choćzapomnieliścieinie
daliściemiżadnegoprezentu.
Ja...ja...Rozglądałsiębezustannie,wypatrując
wpobliskichdrzewachjakiegośruchu.
Błagam.Emmusisięszybkopołożyćdołóżka,bojaknie,
tozmienisięwLilięzDolinyCierni.
Takochrzciliśmydawnotemu,parafrazująctekstbiblijny.
Kiedybyłazmęczona,potrafiłakoszmarniegrymasić.
Emwydęławargiitrzepnęłamniewrękę.Wzruszyłam
ramionami,cowuniwersalnymjęzykugestówoznaczało:„No
cóż,toprawda”.
Tatawestchnąłciężko.
Okay,okay.Tylko...przekroczbarierędźwięku,kochanie
powiedział,całującmamęwrękę.
Jasne.Maszmojesłowo.
Rodzicewymienilisięnieznacznymiuśmiechami.Dostrzegając
to,poczułamsięjakpodglądacz;kiedyśrobilitocałyczas,ale
zupływemlatteuśmiechystawałysięcorazrzadsze.