Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Niedaleko
kołchozu
(jaksięmieszkawcentrum
małegomiasta,towłaściwiewszędziejestblisko),
uzbieguulicReymontaiKamiennej,byłakuźnia.Taka
prawdziwa,zkowalem,paleniskiem,miechamiikolejką
koniczekającychnapodkucie.Transportwozami
zaprzężonymiwkoniemożejużnieprzeważał,alenadal
byłczymśzupełnienormalnymipowszechnym.Lubiłem
obserwowaćkonieiichpodkuwanie.Żalmiteżichbyło,
bowydawałomisię,żetenzabiegnapewnojestdlanich
bolesny.
Ważnychosobistychprzeżyćztegookresuzachowało
misięwpamięcikilka.
Byłemmniejwięcejpięciolatkiem,kiedyprzyokazji
banalnegoprzeziębieniaokazałosię,żemam
niebezpiecznewręczproblemyzkrzepliwościąkrwi.Gdy
zanadtopodniosłamisiętemperatura,dostałem
krwotokuznosa,któregoniedałosiępowstrzymaćprzez
ponaddwiedoby.Podobnobyłodośćgroźnie.Karetki
zbezradnymilekarzamiprzyjeżdżałyiodjeżdżały,
wynoszonokolejnekubełkizpokrwawionymitamponami,
akrewmiznosaleciałanadal,możeniejakimświelkim
strumieniem,alejednak
stale.
Pamiętam,jakwjakiejśgorączkowejmalignie,albo
zpowodupostępującegoosłabienia,zaczęłomisię
wpewnymmomenciewydawać,żewpokojuwidzębiałą
postaćlekarza.Jednakjednocześniedobrzewiedziałem,
żegotujeszczeniemaniewiem,jakcośtakiegobyło
możliwe,alesiędziało.Powiedziałemwtedy:
Panie