Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PROLOG
Amandine
Otaczałamnieciemność,choćcałkiemdobrzewidziałam
szutrowądrogę,którąszłam,czystopyopuchnięte
oddługiegomarszu.Wszędziebyłapustka.Okręciłamsię
napięciedookoławłasnejosi.Niebyłożadnegodomu,
żadnychzabudowań,nawetżadnegopłotu,który
bywskazywałnato,żewpobliżumieszkająjacyśludzie.
Cykadygłośnograłyswojąmelodię,odktórej
przeraźliwiebolałamniegłowa.Powoli,nogazanogą,
człapałampoboczemnierównejdrogiwbutach,zktórych
wyłamałamobcasy,uderzającokamień.Niebyłam
wstaniedłużejiśćnaszpilkach.Tobyłtakżemój
wewnętrznymanifest,bypozbyćsięstarychnakazów.
Potoblewałcałemojeciało,któremarzłoodspadającej
temperatury.Niemiałamczymokryćnagiejskóry
ramion.Nasobiemiałamtylkobiałą,letniąsukienkębez
rękawów,sięgającąledwiedopółuda,całąpoplamioną
krwią.Wpośpiechuzabrałamzesobątylkotorebkę.Było
wniejcałemojeżycie.Pustyportfel,dokumenty,
kosmetyczka,perfumyistarytelefon,októregoistnieniu
onjużzapomniał.Niechciałammyślećotym,cosię
wydarzyło.Nieteraz.Możekiedyś.Najważniejsze,
żezrobiłamtenkrok.Odeszłam.
Gdzieśwoddalizawyłkojot.Bałamsię.Itobardzosię
bałam.Zprzerażeniaskuliłamsięwsobie.Byłamzdana
tylkonasiebie.