Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wOxfordzieniemiałemzupełniedolekturynastroju,choć
powinienembyłzuwaginakontekst,jakitowarzyszył
wejściuprzezemniewposiadanietychnotatek.Kontekst
byłbowiemdlamnieniezwykleprzyjemny.
PanieLeonie,jakznamżycie,będziepandociekać,czy
czasemniełżę.Tadociekliwośćpognapanawróżne
miejsca,atokosztuje.Niechcęterazprzesądzać,ile
tomniebędziekosztować.Poprostuwystawimipan
rachunekposkończonejpracyityle.Aterazzaliczka.
Mówiąctosięgnąłdokieszeniiwręczyłmikopertę.
Zerknąłemciekawie.Nienapiszę,iletegobyło.
Wkażdymraziesporo,wsolidnejamerykańskiejwalucie.
Miałtojakbyprzygotowane.Dziwne.
Czypannieprzesadza?wachlowałemsiękopertą
wtowarzystwietakzwanychmieszanychuczuć.
Będąniższekoszta,tomniejdopłacępóźniej.Mniejsza
ztym.Terazinneważnesprawy.Gdziepanaszukać?
Podałemswojąwizytówkę.Naniejpozaimieniem
inazwiskiembyładrese-mailitelefonkomórkowy.
Tylko.
Najakiadresmamwysyłaćkorespondencję?
O,natenzatrzymałempaznokiećnaznaku@.
Dobrze,dobrze.Toniedlamnie.Nienauczyłemsię
korzystaćztychwynalazkówinicniewskazujenato,
żebymsięmiałnauczyć.Proszępodaćprawdziwyadres,
miasto,ulica,numerdomuitakdalej.
Wyciągnąłemdrugąwizytówkę,idługopisemnapisałem
naodwrociecotrzeba.
Przyglądałsięchwilęwmilczeniumojemuadresowi.
Tampanmieszka?
Tam.Choćprzyznaję,podróżujęwiele.WSzwecji