Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
toprawienajednowychodzi,bozostałemwypędzony.
–Przepraszam–odrzekła,śmiejącsięBillot–brakpanu
przyjemnościopłakiwaniapaniAnieli.
IKatarzynaznowuzaczęłasięśmiaćwnajlepsze,
cooburzyłoPitou.
–Czypaniniesłyszała,żemniewypędza?–zawołał
zrozpaczony.
–Tymlepiej–rzekładziewczyna.
–Szczęśliwapani,pannoBillot,żesiętakśmiaćjesteś
wstanie,dowodzito,żenieszczęściabliźnichnierobią
napaniwrażenia.
–Aktóżtopanupowiedział,żecięnieżałuję,ale
gdybyśmiałprawdziwezmartwienie?...
–Żałowałabymniepaniwtakimrazie?...Aleczyżpani
niewie,żejanieposiadamżadnychśrodkówdożycia?
–Tymlepiej–rzekładziewczyna.
–Tymlepiej?...–powtórzył–aprzecieżjeśćtrzeba,
jazawszejestemgłodny.
–Aczyniechcepanpracować,paniePitou?
–Pracować,jak?PanFortiericiotkaAnielaciągle
mipowtarzali,żeniejestemdoniczegozdolny.Ach,
gdybymnieoddalidoterminu,dojakiegorzemieślnika,
zamiastkierowaćnaksiędza.Bezwarunkowo,panno
Katarzyno–rzekłPitou,zruchempełnymrozpaczy–
bezwarunkowo,jakieśprzekleństwociążynademną.
–Niestety!–powiedziałazewspółczuciemmłoda
dziewczyna,boznałatakdobrzejakwszyscysmutną
historięPitou–jestwtym,comówisz,trochęprawdy,
kochanypanieAniele;ale...dlaczegoniepróbujesz
jednejrzeczy?
–Jakiej?–zapytałPitou,czepiającsię,jaktonący