Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZ​DZIAŁV
DZIER​ŻAWCAFI​LO​ZOF
Pitouuciekał,jakbygowszyscydiablizpiekłapędzili,
iwjed​nejchwilibyłjużzamia​stem.
Skręcającokołocmentarza,omałoniewpadł
nako​nia.
OBoże!odezwałsięsłodki,dobrzemuznany
głosikgdziepantakbiegnie,panieAnioł?Omało
żemisiękońnieroz​bie​gałzprze​stra​chu.
A,pannoKatarzynozawołałPitou,odpowiadając
namyślwłasną,niezaśnazapytaniemłodej
dziewczyny.A!pannoKatarzyno,cozanieszczęście,
mójBoże,cozanie​szczę​ście!
Jezus,Maria!straszyszmniepowiedziała
dziewczyna,zatrzymującsięnaśrodkudrogi.Cóżtosię
stało,pa​nieAnioł?
Tosięstało,pannoKatarzynoodpowiedziałPitou,
jakbyodsłaniająctajemnicęwielkiejniesprawiedliwości
stałosię,żejużksię​dzemniezo​stanę.
Zamiastatoliokazaniamuwspółczucia,pannaBillot
par​sk​nęłaśmie​chem.
Niezo​sta​nieszpanksię​dzem?spy​tała.
NieodpowiedziałprzestraszonyPitoujestto,jak
sięzdaje,nie​po​do​bień​stwem.
Zo​sta​nieszza​temżoł​nie​rzemrze​kłaKa​ta​rzyna.
Żoł​nie​rzem?
Rozumiesię.Byłobywierutnymgłupstwem
rozpaczaćzpowodutakmałejrzeczy.Myślałam
doprawdy,żemniezawiadomiszonagłejśmierciswojej
ciotki.
Baaa...powiedziałzuczuciemPitoudlamnie