Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ikiedyobokskromnegokościółkapołożonofundamenty
podtenpokaźnyzamek,tokrólewski,toksiążęcy,który
dziś,smutnąkolejąlosów,stanowiprzytuliskowłóczęgów
iże​bra​ków.
Wepoce,wktórejsięopowiadanieniniejszezaczyna,
zamekówniebyłjużwprawdzierezydencjąksiążęcą,ale
niebyłteżjeszczeżebracząnorąbyłjużpustyprawie,
alemieszkaliwnimidozorowaligojeszcze:stróż,
ekonomirządca.Oknatakte,conapark,jakite,
conatakzwanyplaczamkowywychodziły,szczelnie
pozamykane,nadawałyjeszczebardziejposępnyobraz
miejscowościwktórejjednymkońcuznajdowałsięmały
do​mekza​słu​gu​jącynato,abymupo​świę​cićsłówkilka.
Miałonprzedewszystkimszczególność,żewidać
mubyłotylkoplecy.
Alejakplecybywająniekiedynajpokaźniejszączęścią
osobnika,takiplecytegodomkubyłynajpoważniejszą
jegoczę​ścią.
Domeknależałdoproboszcza,pełniącegojednocześnie
obowiązkikapelanakościołazamkowego,wktórym
coniedzielazawszeodprawiałasięmszaświęta,
inadzorcyszkółki,przyktórej,dziękijakimśłaskom
nadzwyczajnym,istniałydwastypendiajednodla
kandydatówdoszkoływPlessis,adrugiedla
prze​cho​dzą​cychdose​mi​na​riumwSo​is​sons.
ObastypendiaopłacałdomOrleanów,pierwszenosiło
imięsynaregenta,drugieochrzczonebyłoimieniemojca
księcia;obabyłyprzedmiotempożądaniarodziców,
aprzyczynąciężkichzgryzotdlatych,którzy,aby
jezdobyć,musieliłamaćsobiełepetynynad
naj​roz​ma​it​szymićwi​cze​niamiczwart​ko​wymi.
Otóżwpewienczwarteklipcowy,1789roku,wdzień
zachmurzonyprzezburzęciągnącąodwschodu
kuzachodowi,wchwiligdynadzwonnicy,pokrytej