Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zja​kiegoodrę​twie​nia:
Pięknasala,nie​praw​daż?Czasnaucztę!
Po​słusz​niewy​szły​śmyzsali.
Przystolekrólsiedziałnaprzeciwmnieipatrzył
wsrebrny,płaskitalerz.Muzykanciikuglarzerobiliwiele,
bykrólaimożnychrozbawić.Wszyscyjedliwciszy,jakby
zachwilęcośstaćsięmiałozłego.Jadłampochylona,
drżącymipalcami,napłaczmisięzbierało.Przecie
wszyscywmieścieradowalisięnamójprzyjazd.Panią
przyrodzonąnazywali,anazamku...Stałosięcoś!
Musiałosięcośstać!Widziałam,żeKochnapobladła
pytałaocośwdrzwiachGniewosza,atenjenodłonie
roz​kła​dał.
Powiedz...prosiłamKonstancję,kiedyposmętnej
ceniewchodziłyśmyposkrzypiącychschodkach
dodomku.Mów...bła​ga​łam.
Wpuściłapannydosalki,mniewstrzymaładelikatnym
ru​chem.
Pa​trzy​łamprze​ra​żona.Stryjpo​marł?Ku​zynki?
Mów...szep​nę​łamznowu.
Odgarnęłamiwłosyzczołaiwsunęłajepodkrótki
we​loniprze​pa​skęnadwar​ko​czami.
Naczasjakiś...doklarysekpójdziesz,pani.Językanie
znaszpolskiego...naczasjakiś,pókisłówsięnie
na​uczy​cie.
Jakbymniektouderzył!Jakbymniebiłpogłowie
ibrzu​chu!Strachisro​motapa​liłymipo​liczki!
Uści​snę​łamjejra​mię.
Cośstałosię?
Tojeno.Ruszaćmusimy.Chybażenocować
tuchcesz...Ale...Zer​k​nęławstronępo​nu​rejsalki.
Puściłamjejrękę.Czułam,żewszyscynamniepatrzą,