Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Alepowieszmi?!–Poderwałamsię,kiedy
wychodziła.
–Wszystko.
Zostałamzmatronamiipannami.Panowienieprzyszli
doklasztoruzamną.Jakbyjużskończylizemną.Nie
mogłamznieśćspojrzeńniewiast.Niewiem,comyślały.
Zabrałamkrzesełkoiprzysiadłampodmałymokienkiem
zmatowąszybką.
Pchnęłamokienkoimasywneokiennice.Wciemności
niewidziałammiasta,jenosłabyblaskrozrzuconych
gdzieniegdzielatarniumarłych–drogowskazów
doszpitali.Icieniechorych,przesuwającesięwświetle
owychlamp,którezrozpaczonychwabiłyjakoćmy
obietnicądrogidoozdrowienia.Apoprawdzie
wskazywałyjenodrogęnaśmierć.Bojakąnadziejęmiał
trędowaty?Takąsamąjakąjamiałamwdrodze
pokoronę.Cóżstałosię?!NamiłyBóg,cóżstałosię?!
Ujrzałamwszybcesweodbiciewblaskunocnejświecy.
Krągłeizgarbione.Pytałam,costałosię...aprzecie
wiem...Wszyscywiedzą.Janiesmukła,złotowłosa
Jadwiga.Zacisnęłamusta.Gorącrozlałsiępomymciele.
Króluznałmniezabrzydką.
Jakbywszystkieniewiastywkomnaciewtymczasie
ujrzałyowąprawdę,bojednazdwórekzaczęłachlipać.
Skuliłamsięnakrześle.
Niewiem,ilespałam,obudziłamnieKochna.
–Myślisz,żegłupiajestem?–zaczęłamrozeźlonym
tonem.
–Nietutaj.–Ściągnęłamniezkrzesłaizarękę
powiodładokomnatkiobok.Maleńkiej,ciemnej,
zwąskimłóżkiem.
Wśrodkuszarpnęłamdłońiuwolniłamsięoduścisku.
–Mów!