Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nafroncie–abóldojrzałyprzestałwywoływaćuniej
rozjątrzonąniechęćnawidokcudzejmęki;teraz
przeciwniedoznawałatymsilniejszegowspółczucia.–Nie
rozporządzającinnymśrodkiem,wbrakunawetwody,
podsunęłachłopcukubekordynarnejgorzałki,zabranej
wpodrożjakoantidotumprzeciwniezliczonym
epidemiom,rozwleczonympoEuropie.
WódkaorzeźwiłaLukę.Niebyłoobawy,abygomiała
rozrzewnić:bólbyłowielezastrasznynałzy–nawet
nałzylekkiegoodurzenia.Zapomniałoczywiście
podziękować;spojrzałtylkonawłaścicielkętejręki
pomocnejoczami,któreniepojmowały,jakimcudem
człowiekmożejeszczewspółczuć–istulającbarki,
wciskającsięwkąt,zacząłdrżećidzwonićlekkozębami.
Byćmoże,iżbrakodpowiedzizraziłniecokobietę
–przeciewnajlepszychnawetchwilachczłowieknieumie
sięwyzwolićodmałostkowości.Wkażdymrazienie
zbliżałasiędoniegoprzezdłuższyczas;ażzaniepokojona
chorobliwymiobjawamigorączki,przysunęłasię
izapytała:
–Panjestchory,czyżnietak?DokądPanjedzie?
–Nie–niejestemchory,wykrztusiłLukoztrudem.
Wcalechoryniejestem–tylko…isłowauwięzły
muwzaciśniętymgardle.Dławiłsięioddychał
szarpanymwysiłkiem.
–Nocóżtakiego?–CzysięPanucostałoprzykrego?
–Nie–nie–Przy-przy-przyp-pomniałemsobiet-tylko….
Kobietazamilkła.Zrozumiałaażnazbytdobrze.
Awyjąkanewyznanieulżyłochłopcu.Zebrałsię
cokolwiek;uświadomiłsobie,żeprzedewszystkimjedzie
naurlop,dodomu,gdziegooczekujązlękiem
iniecierpliwością;wywołałobrazmatki,rodzeństwa
–idoszedłdoprzekonania,żepowinienoszczędzić
imbezcelowegowspółudziałuwswychprzejściach.Wypił
jeszczedwakubkigorzałki;tymrazemniezapomniał
podziękować,i,choćmusięodalkoholuniedobrzerobiło,
nabrałniecosił–lubraczejochłonąłpoddobroczynnie
przytępiającymwpływemnarkotyku.
WtakimtousposobieniuprzyjechałLukozwojenki.