Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział4
Podróżdohoteluzajęłaprawiegodzinę,jednakNataliiwydawało
się,żejechałamożezdziesięćminut.Całyczasrozglądałasięnaboki
zrozdziawionąbuzią.Odurzyłaogromnailośćkwitnących
oleandrów.Przydrogachrosłyichcałeżywopłoty.Różowe,fioletowe,
białe…Niktichnieprzycinałoddłuższegoczasu.Rosłydziko,obficie
zarastającpłotydomówihoteli.Spalonesłońcembladozielonecyprysy
dumnieprężyłysięnakażdymniemalzakręcieczyskwerku.
Wysokiklimatyzowanyautokarzatrzymywałsięprzykolejnych
hotelach.Wśrodkubyłocorazmniejosób,wreszcieNatalia,
kuswojemuzdziwieniu,zostałasama.
„Acóżtozahotelwybrałam,żeniktniechcetamjechać?”Znowu
zachichotałacicho,czujączbliżającąsięwielkąprzygodę.Rozsiadła
sięwygodniewfotelu.
„Jakksiężniczkawlimuzynie”pomyślała,poprawiającniesforną
grzywkę,gdyżwupalekosmykilepiłysięjejdoczoła.Poczuła
nasobiespojrzeniekierowcy,któryzerkałnaniąwewstecznym
lusterku.Miałnanosieciemneokularyiniewidziaładobrzejego
twarzy,aledałabysobiegłowęuciąć,żeusłyszałjejmyśli
oksiężniczce.Byłapewna,żesiędoniejuśmiecha.Zawstydzona
opuściłapowiekiistarałasięniepatrzećnaprzódautobusu.Całyczas
jednakczułanasobiewzrokkierowcy.
Odwróciłagłowęispojrzaławokno.Mijalijakąśzatokęipustą,
uśpionąjeszczeplażę.Blademorzezlewałosięzjasnym,
bezchmurnymniebem.Wznoszącesięcorazwyżejsłońcerzucało
nieśmiałerefleksynamorskątoń,sprawiając,żewodaskrzyła,
Nataliamusiałazmrużyćoczy.
***
Wąskie,krętedrogiprzyprawiałyozawrótgłowy.Wydawałosię
wręczniemożliwe,bybyłyprzeznaczonedlaruchuobustronnego,
ajednak:autobusyjadącezprzeciwległychstronmijałysię,
zachowującdosłowniedwacentymetrydystansupomiędzysobą.
Patrzyła,jakoboczneszybyocierająsiędorodneoleandry,jakby