Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–odgryzłamsięiprzybrałamtriumfalnywyraztwarzy.
Miałamniecoponadsześćstópwzrostu.Jak
narozgrywającąmożebrakowałomiparucali,ale
nauczyłamsięświetniesobieztymradzić.
–Nofakt,aledziewczynytolubią–odpowiedział
iporuszyłporozumiewawczobrwiami.
–Tak,zwłaszczate,któresięgającidopasa…
–Jawciążtuwidzęsamezalety.–Spojrzałdwuznacznie
naswojekrocze,ajawłożyłamdwapalcedoust
iudałam,żewymiotuję.
–Jesteśobleśny,wiesz?
–Różniemnienazywali…Nieziemskoprzystojny,
szalenieinteligentny,aleobleśny?Nie,toraczejnie
przejdzie,alemiło,żepróbowałaś.
Walnęłamgopięściąwramię,nacoodpowiedział
migłośnymśmiechem.Cobypokręciłgłową,alenie
pozwoliłsięzbićztropu.
–Dobra,niezmieniajtematu,cozamierzaszzrobić?
–Niewiem,oczymmówisz.–Odwróciłamwzrok
zpowrotemwstronętelewizoraipociągnęłamdługiłyk
piwa.Zanimjednakzdążyłamwymyślić,jakzmienić
temat,Cobywyłączyłtelewizorirzuciłwemniepilotem,
starającsięzwrócićmojąuwagę.
Jęknęłamprzeciągle.
–Ajakmyślisz…Wyjadę.Wiem,żetozrobię.
Wiedziałam,zanimMcLoudzdążyłwyjśćzhali.
–Przymknęłamoczy,próbującpowstrzymaćnapływające
dooczułzy.–Codzienniemarzyłamodniu,wktórym
stanęnaboiskuzprawdziwymigwiazdamisiatkówki.
Poprostutrudnomiwyobrazićsobie,żebędętakdaleko
odAlabamy.Todrugikonieckraju,Cobs.