Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Oliwier
Powiodłemwzrokiemzaznikającąnazapleczu
Greczynką.ZerknęliśmynasiebieprzelotniezKaroliną,
awtedyonapodeszładomnieipoprawiłamikoszulę.
Zachowywałasię,jakbypomiędzynaminicsięnie
zmieniło.Zacząłemsięzastanawiać,ktoznaszejdwójki
taknaprawdęoszalał?
Totylkoczterydni.Damyradę.
Oczywiście,czterydniwłóżkuzeswojąekstonic
takiego.
Wolałemnieodpowiadać.Spojrzałemnawracającą
donaskobietęichociażtowszystkotrwałotylko
kilkanaściesekund,byłembardzozmęczonysytuacją.
Godzinęwcześniejplanowałemwyrzucićzsiebienerwy
nasiłowni,alewtejchwilimyślałemtylkootym,żeby
położyćsiędołóżka.
Jużsprawdzamwsystemie,czymamywolnepokoje
natenczas.Możebyćproblem,bonabieżącowyjeżdżają
iprzyjeżdżająnowigościehotelowi.Niemalcałyczas
mamykomplet,alezobaczę,codasięzrobić.
Kiwnięciemgłowyprzyjąłemszczeryuśmiech,którym
mnieobdarzyła.
Oli,dajmyspokójnalegałaKarolina,alewyjąłem
delikatnierękęzjejuściskuipokręciłemlekkogłową,
byprzestałanamnienaciskać.Byłemnagranicy
wytrzymałości.