Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
opuściwzrok.
–Dobrywieczór–zacząłem,żebyjaknajszybciej
nadaćtemuspotkaniuszczyptęnormalności.–Ostatnio
sięchybanieprzedstawiłem.OliwierŚwiątek.
PrzyleciałemtutajwniedzielęzWarszawy.
–Ania.Lecieliśmyrazem.Pamiętamcię…–Odwróciła
głowę.Najwidoczniejpeszyłojąto,żezauważyłamniejuż
nasamympoczątkunaszejpodróży.Niewidziałemwtym
niczłego.Nawetmisiępodobało.
Niepowinnomisięto,kurwa,podoba
ć…
Zrobiłemwjejstronędwakroki,aonaopuściłastopy
napiasekizrobiładlamniemiejsce.Usiadłemioparłem
sięłokciamiouda,ściskającwdłoniachszklankę.
–AniaShirley?–zażartowałem,niemogącoprzećsię
wrażeniu,żetakbardzoprzypominatębohaterkę
powieści.
Zerknęłanamniezzaciśniętymiwargami.
–AniaKrynicka.Przeztecholernewłosyiimię
wszyscyporównująmniedotejpostaci.–Niewyglądała
naurażoną.Natomiastnapewnobyłabardzospięta.
–Przepraszam,jeślitegonielubisz.–Spojrzałemjej
woczydłużej,niżpowinienem.
–Nicsięniestało.PoprostunigdyniebyłamfankąAni
zZielonegoWzgórza.
–Rozumiem.Dlaczegosiedzisztutajtaksama?Twój
chłopakjużśpi?
Boże,cozagłupitekst…Brzmię,jakbymbyłjejojcem
lubchociażbypsychopatą,któryzamierzananią
zapolować.