Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Interwencjaokazałasięskuteczna.Młodynaukowiec,poktórymjegoznakomitymistrz
takwielesobieobiecywał,wykonałkilkagwałtownych,nieskoordynowanychruchów,a
następniezawołał:
–Ależnaturalnie!Jatakżeżyczęciwszystkiegonajlepszego!–irzuciłsięz
wyciągniętymiramionamiwstronęDanka.
–Tonieja!–zdołałpisnąćprzerażonylotokotkryjącsięprzezorniezaplecami
dziadka.
Tenostatniusiłując,zresztąbezwiększegopowodzenia,zachowaćpoważnywyraz
twarzychwyciłmłodszegozesprowadzonychprzezsiebiegościzaramięiskierowałgowe
właściwąstronę.
–Tu!–wyjaśniłkrótko,anastępnieniebezsatysfakcjiprzyglądałsię,jakIrekściskaz
samozaparciemogromną,kościstądłońasystenta.
SolenizantzniósłwprawdziemężniedowodyserdecznościzłożonemuprzezBoba
Longa,alerównocześniepostanowił,żenajwyższyczaszakończyćceremoniepowitalne.
Toteżnaglespoważniał,wyprostowałsięioznajmił:
–No,toterazdmuchnę…
Niebaczącnazdumienie,jakieodbiłosiępotychsłowachnatwarzachgości,podszedł
szybkodostołuijużbezżadnychprzygotowańzdmuchnąłzajednymzamachemwszystkie
piętnaścieświeczek.
–Brawo!!!–zabrzmiałzgodnychórświadkówtegodoniosłegoaktu.
*
PodczasobiaduprofesorBodrinwyjaśniłgospodarzompowódswojejwizytyna
Marsie.
–JutrolecimyzBobemnaGanimeda–powiedział.–Mamytamdozałatwieniapewną
ważnąsprawę.PrzyślątuponasspecjalnystateknależącydoBazyDalekiejŁączności.To
właściwiejedynadużaplacówkabadawczanaGanimedzie.Napewienczasobejmęjej
kierownictwo.AzZiemiwystartowaliśmyjużdzisiaj,bochciałemsobiezrobićjednodniową
przerwę.Mamjeszczepewienproblemdoprzemyślenia…–westchnął,poczymmówiłdalej
jużpogodniejszymtonem:–Noitrafchciał,żepierwsząosobą,jakązobaczyłemw
marsobusie,byłWiktor.Niewidzieliśmysięodlat…nie,niepowiemilu,bojestempróżnyi
przytakuroczychdziewczynachnieprzeszłobymitoprzezgardło.Przegadaliśmycałądrogę
jakdwiekumoszki,apotemWiktoraniruszniechciałnampozwolićzostaćwkosmotelu.
–Uważałem,żemojemuwnukowicośsięwkońcuodemnienależy–wtrącił
wymieniony.Sam…cóż,jestemtylkoskromnymgajowymdbającymodrzewkaw
rezerwatachiniestanowiężadnejatrakcjidlamojejfamilii–ciągnąłzudanążałością.–No
więcchciałemuświetnićurodzinyIrka,przyprowadzajączesobąsławnąznakomitość.
–Tyoszuście!–zaśmiałsięBodrin.–Tylemaszwspólnegozeskromnymgajowym,
conieprzymierzającdawnywoźnicazpilotemnowoczesnejrakiety!Autor,podręcznikówz
dziedzinyochronyprzyrody,zktórychucząsięwszyscyziemscystudenci!„Gajowy”!Też
coś!
DziadekIrka,WiktorSkiba,byłistotnieznanymspecjalistą-ekologiem,jednymzkilku
uczonychsprawującychnadzórnadziemskimirezerwatamiiparkamikrajobrazowymi.
–WięclecicienaGanimeda…–wyszeptałaIniatakcicho,żeniktpróczBobaLonga,
którynieprzestałjejdarzyćażnazbytwidocznymzainteresowaniem,tegonieusłyszał.
Asystentnatychmiastuniósłczujniebrwiiotworzyłusta,chcąccośpowiedzieć,alenie
zdążył.Napiętrzetrzasnęłygłuchodrzwi,poczymrozległsięodgłosdrobnychi
nienaturalnierytmicznychkroków.
–Czytamktośjest?–spytałDanek.
11