Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
czyściuteńkie.Widzipani?–Wskazałnagórującenadbudynkami
kominy.–Anijedendymekześmierdziuchówniewyleciałodgrudnia
zeszłegoroku.Takwogóletotepodrugiejstronietorównależą
doczeskiej,tentutajdobelgijskiej–wyjaśnił.
–Kominyprzystacjipamiętam–rzekłaRaszewska.–Aletego
jednegosobienieprzypominam.
–Tomusiałapanibyćunasprzedtysiącdziewięćsetdwudziestym
piątym–stwierdziłmężczyzna.–Bodopierowtedybelgijska
„szklarnia”ruszyła.Tamrobiąszyby,awczeskiejgłówniegalanterię
szklaną.Toznaczyrobili,bojakwspomniałem,wszyscyposzli
nabezrobocie.Chodząsłuchy,żeotworząnajesień,aleniewiadomo.
Mójbratikuzynrobiliwczeskiej,niestety.Dostajązapomogę,ale
totyle,cokotnapłakał.Gdybyniekryzys,toijamożebymletników
woziłautomobilem.Chociażniemaconarzekać,inniwożą
furmankami.MinisterKwiatkowskiobiecywał,żebędzielepiej.
Pożyjemy,zobaczymy.Awiepani?Jedenzmoichsąsiadów…–urwał
wpółzdaniaiściągnąłmocnolejce,pokrzykującnakonia,który
nieoczekiwanieprzyśpieszył:–Siwek,prr!Wolniej!Gdziesięrwiesz?
Aletuwertepy–fuknąłpochwili.–Drogęostatnionibynaprawiali,
alenasermater,jakwidać.Jeszczetegobybrakowało,żebykoło
odpadło!
Bryczkadotarładorozwidleniadrógiskręciławlewo.Kobieta
poczułanapoliczkachpowiewchłodnego,wilgotnegopowietrza.
Polewejstronietraktuwznosiłasięciemnaścianalasu.Toodniego
wiałprzyjemny,niosącyulgęwietrzyk.Woddalimajaczyłmost,
apoprawejbudynekpiętrowegodrewnianegomłynaznasiębiernym
kołem.TomiejscewydałosięRaszewskiejznajome.
Tak,toprzecieżprzytymmłynielatatemubawiłasię
zmiejscowymidziećmi!Podczasdrogipowrotnejzletniskaojciec
zatrzymałsię,bykupićworekmąki.Trzebabyłonatęmąkępoczekać,
bomłynarzmiałdoobsłużeniajeszczekilkuinnychklientów.Barbara
pamiętała,żebardzodługototrwało.Najpierwzciekawością
przyglądałasię,jakwłaścicielmłynawyciągaoczyszczoneziarno
zżubrownika,apotemwrzucajenażarnaimieli.Obserwowanie
monotonnegoprocesuszybkojąjednakznudziło,pozatymunoszący
sięwpowietrzumącznypyłdrażniłjejnosigardło,wywołując
nieprzyjemnewrażeniedrapania.Wyszłanazewnątrziruszyła
wstronęodpoczywającychnieopodaljabłonitrzechdziewczynek.
Siedziałynakocu,najmłodszaznichtrzymaławręcemałeokrągłe
lusterko;bawiłasięnim,łapiącświatłosłoneczneipuszczajączajączki.