Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Barbarazatrzymałasięprzydrzewieioparłszysięopień,zerkała
ciekawiewstronędzieci.Gdytakstałaipatrzyła,wpewnym
momencieoślepiłojąodbitewzwierciadlesłońce.Zasłoniłarękąoczy.
Dziewczynkiparsknęłyśmiechem.Pochwilijednaznich,jaksię
okazało–córkasąsiadówmłynarza,skinęłananiąizawołała:„Hej,ty!
Umieszdochowaćtajemnicy?”.Barbaraprzytaknęła,atamte
poprowadziłyjązamłyn,nadporośniętytrzcinąbrzegTrzebyczki
izpoważnymiminamipowiedziały,żeodrokumieszkawtymwłaśnie
miejscubałtyckasyrena,którawprawdzieplanowaładotrzećgdzie
indziej,bodoźródełWisły,alepomyliładrogęikonieckońców
przypłynęłanaBielowiznęitakjejsiętuspodobało,żepostanowiła
zostać.MałaBasiasłuchałatejopowieścizotwartymiustami,agdy
spojrzaławtopielisko,zdawałojejsię,żenadnie,pomiędzy
wodorostami,widzizłote,falującewłosysyreny.
Teraztamtenfragmencikprzeszłościniczymsłońcezłapane
wodłameklusterka–chybotliwyzajączek,nieoczekiwanieuwolniony,
zaświeciłwgłowieRaszewskiej,bypochwilizgasnąć.
–TomłynBochenków–odezwałsięwoźnica,jakbyodgadłjej
myśli.
–Tak–potwierdziła.–Pamiętamzdzieciństwa.
–Słyszałem,żechcągorozebraćizbudowaćnowy,murowany.
Trochęszkoda,alecóż…Staremusiustąpićnowemu–rzekł
mężczyzna,kiwającwzamyśleniugłową.–Apaniskąd,jeślimożna
wiedzieć?–spytałpochwilimilczenia.
–Zniedaleka.ZDąbrowy.
–O,tobliziutko,możnapowiedzieć:podnosem.–Wjegogłosie
słychaćbyłozdziwienie.–Myślałem,żepanizdalszychrejonów
–wyjaśnił.
Nieodpowiedziała.
–Ico?–kontynuował.–Nigdypóźniejjużpaniniebyłananaszym
letnisku?Odczasówdzieciństwa?
–Niemiałamokazji.
–AlewZąbkowicachmusiałapanibywać.
–Głównieprzejazdem.
–Notak,jadoDąbrowyteżnieczęstosięwybieram–stwierdził,
dodając:–Jużniedaleko.Niecałykilometribędziemynamiejscu.
Wokółgęstniałmrok.Odłąkrozciągającychsiępoprawejstronie
drogidolatywałogłośnecykanieświerszczy.Jedynymijasnymi
punkcikamiwtejczernibyłymigoczącewoddaliświatłapensjonatów
orazgwiazdy.DonozdrzyBarbarydochodziłzapachsosnowychigieł;