Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Zostawiłaśwmoimaucie–zakomunikowała.Uśmiechnęłasię
ipodałamikluczyki,któreodniejzabrałamzprzepraszającąminą.–
Mamprzysobiezapasowe,gdybyśchciałaucieczjakimśchłopakiem.
Puściłamtęuwagęmimouszu,lekceważącteżjejzłośliwy
uśmiech.
–Zachwilęwracam–obiecałamiruszyłamwstronęwyjścia.
Zdziwiłamsię,kiedyprzeddomemnikogoniezastałam.
Założyłam,żewszyscyposzligraćwbutelkę.Mimokiepskiego
humoruzaśmiałamsięcichopodnosem.Spojrzałamnazegarek.
Miałamjeszczeparęminut,żebyprzyjąćleki.Coprawdanicbysięnie
stało,jeślizażyłabymjeparęminutpóźniej,alepanikawzięłabynade
mnągóręiczułabymsięztymźle.Miałamniepoukładanewgłowie,
głupioinaiwniewierzyłamwto,żeprzyjmowanetabletekodokładnej
godziniepomożewuporządkowaniumyśli.Ijeszczeniewiedziałam,
jakbardzosięmyliłam.
OdparuładnychgodzinniewidziałamSama,więczamiastiść
prostodoauta,skręciłamwlewo,żebyzajrzećdoogrodunad
basenem,czyniemawnimmojegobrata.Podeszłambliżej,mając
nadzieję,żezarazgotuzobaczę,lecztaksięniestało.Wzamian
zatopoczułammocnyzapach,któryblondynczęstozasobązostawiał.
Wiedziałamwięc,żetubył,noaprzynajmniejzakładałam,chociaż
pewnościmiećniemogłam,bojarałtucodrugidzieciak.
–Jestemtakazmęczona,żezarazstrzelęsobiewłeb–mruknęłam
dosiebie,przysiadającnajednymzleżakówiprzeczesującpalcami
długiewłosy.–Potrzebujęzapalićiiśćspać.
Wzięłamgłębokioddech,zaciągającsięświeżympowietrzem,
któregomibrakowało.Przymknęłamoczy,opierającsięłokciami
okolana,iwbiłamwzrokwtaflębasenu.Zrobiłomisięzimno.
Nazewnątrzjednakwcaletakniebyło.Panowałaciepłamajowanoc,
ałagodnywiatrrozwiewałmojekosmyki,oblepiającniminiezdrowo
spoconątwarz.Tobyłachwila,kiedymogłamzebraćmyśliiwrócić