Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
naimprezęznowymnastawienieminastrojem.
Taksięjednakniestało.
–Tochodźzapalićznami.Cotaksamasiedzisz?
Obróciłamsięzasiebie,słyszącmęskigłos,którybyłniski
inieprzyjemny.Wstałamnatychmiastizobaczyłamzasobątrzech
wysokichchłopaków.Nieznałamżadnegoznich,więcbyłopewne,
żeniechodzilidonaszegoliceum.Jedenznichpodszedłbliżejmnie,
ajamogłamspojrzećmuwtedywoczy,cookazałosiębłędem.Jego
źrenicebyłytakwielkie,żemimowolniedrgnęłam,robiąckrokwtył.
Niesłyszałamjużtego,cosiędziejewśrodku.Iznowugłupio
tłumaczyłamsobiemojąnarastającąpanikętym,żeniewzięłam
codominutytychpierdolonychtabletek.
–Coturobisz?Niegraszwtesprośnerzeczy?Wszyscytamsą.
Dlaczegoniety?Nieinteresującię?Woliszgręindywidualną?–
Pytaniazustdrugiegochłopakawydobywałysięniczympociski
zkarabinu.
Zacisnęłamdłoniewpięści,wjednejściskająckluczyk
odsamochodu,prawiełamiącsobieprzytympaznokcie,któreitak
byłykrótkie.Przeleciałamwzrokiemnietrzeźwetwarzechłopaków,
dokładającwszelkichstarań,żebyzachowaćodrobinępewnościsiebie
iuwagi,którejbardzoczęstomibrakowało.Dyskretniewzięłam
głębokiwdech,próbującpoluzowaćdłonie,bozaczęłybolećmnie
palce.
–Nie,niebardzo–odpowiedziałam.
–Poważnie?–zakpiłchłopakstojącynajbliżejmnie,robiąckrok
wprzód.–Dlaczego?Jabyłemprzekonany,żekażdanastolatkalubi
graćwtegówna.Dlaczegowięctynie?
Podszedłdomniebliżej,przezcobyłamzmuszonastanąćnaskraju
basenu.Popatrzyłamprzezramię,jakbliskolodowatejwodyjestem,
izmroziłomnie.Nienawidziłambasenów,bojakabyniepanowała