Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział2
VeniceBeach
Otworzyłamszerokooczy.Przedsobąwciążwidziałamtrzech
wysokichchłopaków,alezlewejstronydostrzegłamjeszczejedną
twarz,którejdziśsięprzezkilkachwiljużprzyglądałam.Brunetodbił
sięplecamiodmurkuodgradzającegoposesjęmojejprzyjaciółki
odsąsiadaipoprawiłczapkęzdaszkiem,przekręcającgosobie
dotyłu.Wsunąłjednądłońdokieszenidresów,tegosamegokoloru
coparęgodzinwcześniej,ileniwymkrokiemruszyłwnaszym
kierunku,wdrugiejręcetrzymającodpalonegopapierosa.
Odważyłamsięoderwaćodniegowzrokiprzenieśćnachłopaków
przedsobą.Ichwyraztwarzyzmieniłsiędiametralnie.Zpewnych
siebiemężczyznzrobilisięmałymichłopcami,wyglądającymi,jakby
mielizesraćsięwgacie.Jaknagwizdekodsunęlisięodemnie,
pozwalającminanowooddychać.
Czyjamówiędzisiajniewyraźnie?
Sorry,Dominicodezwałsięjedenznich.Pociągnąłzasobą
kolegówwbardzoszybkimtempie,znikajączajednymzżywopłotów.
Żadensięnieodwróciłzasiebieanimnienieprzeprosił.Poprostu
uciekli,zostawiającmniesamnasamzchłopakiem,któregodzisiajjuż
widziałam.
Porazsetnyprzełknęłamgulęwgardle,aletaniebolałamniejuż
takbardzo,iwolnymruchemgłowyprzeniosłamspojrzenie
nawysokiegobruneta,spotykającsięznimwzrokiem.Onopuścił
rękę,wktórejtrzymałpapierosa,iprzechyliłgłowęwbok,bardzo
łagodniemrużącoczy.Jasnapoświatabasenutylkopodkreśliła
niesamowicieciemnykolortęczówekchłopaka,przyprawiającmnie
przytymonastępneszmerywsercu,aleonoteżmniejużniebolało.