Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
gdypatrzę,jakmoiuczniowiewczasielekcjiwyznaczają
długośćfaliświetlnejzapomocąsiatki
dyfrakcyjnej.
Przestałemrosnąć,osiągnąłemjużmetrsiedemdziesiąt
sześć.StudianakierunkufizykiUniwersytetuim.Adama
MickiewiczawPoznaniuprzebiegałynapoziomie
trójkowym,leczbezwiększychperturbacji.Drugą
codoważnościinstytucjąpozostawałastudencka
spółdzielniapracy,zajmującadużoczasu,pozwalająca
jednaknajakotakąegzystencję.Wizjęprzyszłej
specjalizacjizawodowejdałydwiepraktyki:przemysłowa
ioświatowa.PierwszawZakładachOptycznych
wWarszawie,zszefemlaboratoriumcałkowicie
olewającymstudentów,drugawTechnikumŁączności
wPoznaniu,odsłaniającaprzedemnąwalorypracy
nauczycielskiej.Sytuacjepodbramkowestwarzało,
oczywiściedlamnie,studiumwojskowe.Jedendzień
wtygodniuwkoszmarnychmundurach,wkoszmarnych
ławkach,zkoszmarnymiwojskowymitematami,byłnie
dozniesienia.Jedyniezajęcianapoligoniemiałyjakiś
sens,pobiegałemsobie,postrzelałemdokartonowych
czołgów.Ratowałmniepsychicznietowarzyszbroni,
przyjacielzpokojuAndrzej,któryprzebrnąłjużroksłużby
czynnej,aczniechcielimutegozaliczyćnastudiach.Bez
jegowsparciaraczejpoległbymnapoluchwały.
Zmagisterkątakżedziałosięcośnietak.Promotor
odsyłałmniezrękopisemjużtrzeciraz,każdorazowo
mówiąc:„Niedobre,niedobre,trzebapoprawić”.
wkońcupoprosiłemmojądziewczynęWandę,już
poobroniemagisterkizmatematyki,żeby