Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Lynneajeszcześpi?
Tak,alejejnieobudząnaszegłosy.NatomiastBumaowszem.
Gloriannauniosłabrwi.
Buma?
Świergotkarzucił,jakbylekkozażenowany.
PociągnęłaSebastianazarękaw,żebynieotwierałjeszczedrzwi.
DlaczegonazwaliściegoBum?zapytała.
Bowalimniewczołozakażdymrazem,kiedywypuszczamygozklatki.
Gloriannazmarszczyłabrwi.LynneadostałaświergotkaodNadii.Jejmatkanapewnozauważyłaby,
gdybyzptakiembyłocośnietak.
Dlaczegonaciebiewpada?Mauszkodzoneskrzydła?
NieparsknąłSebastian.BezproblemupotrafikrążyćwokółLynneialbolataćzaniązpokojudopokoju.
Bezproblemupotrafisiadaćnaframugachdrzwiiokien,kiedybawisięw„Złapświergotka”.Alejaktylko
sięzjawię,leciprostonamniei…Zimpetemstuknąłsiędłoniąwczoło.
Orany…sapnęłaGlorianna.
Potemoczywiściezaczynasiędenerwować,bonamoimczoleniemagdzieusiąść,więczsuwamisię
potwarzyiwbijamiszponkiwnos.Pokiwałgłową,kiedyGloriannasięskrzywiła.Wiesz,jakietouczucie,
kiedyptakwbijacipazurywczubeknosa?Inadodatektrzepoczeskrzydłami,żebyutrzymaćrównowagę,
wrzeszcząccosiłwpłucach.ALynneatylkowkółkopowtarza:„Niestraszgo,Sebastianie,tojeszcze
dziecko”.
Gloriannabyłaniezmiernieciekawa,jakLynneapotrafiwtedyzachowaćpoważnywyraztwarzy.Sama
musiałaprzycisnąćrękędoust,żebystłumićśmiech.
Ochwiem,żetoboli,alecotomusibyćzawidok!zawołała,gdySebastianspojrzałnaniączujnie.
Aha.
Cośwjegooczachkazałojejcofnąćsięokrok.
Czytowogóleprawda?spytała.
Codosłowa.
Naglezorientowałasię,ocowtymwszystkimchodzi.Przezkilkachwil,kiedywyobrażałasobie
SebastianabroniącegosięprzedmałymBumem,dręczącetroskiznikły,aśmiechbyłjaksłońce,które
rozpraszamgłę.
Aleprzypomniałojejtoteż,dlaczegomusizmierzyćsięzeZjadaczemŚwiataiwygrać.Nieszykowałasię
dotejwalkipoto,żebychronićprzedunicestwieniemtylkowspaniałeMiejscaŚwiatła,alerównieżtakie
drobinkiŚwiatła.
Dostanękiedyśtejkawy?spytała.
Sebastianzuśmiechemobjąłramieniemiotworzyłkuchennedrzwi.
Możetyzaparzkawę,ajazrobiętostydlaBuma.
Bumjadatosty?
Oczywiścieniecałeodparłobronnymtonem.Jestmaleńki.Musisiędzielić.
Gloriannarzuciłaokiemnazakrytąklatkęstojącąnastole,apotempodeszłazaSebastianem
dokuchennegoblatu,naktórymstałworekzziarnamikawyimłynek.
Niesądzisz,żepsujeciego,raczącgocoranosmakołykami?
Sebastianparsknął.
Totylkotost.Niedostajedoniegoanimasła,anigalaretki.
Notak.Galaretkazupełniezmieniapostaćrzeczy.
Rzuciłjejprzeciągłespojrzenie.
Zmielkawę.
JużpokilkuchwilachGloriannamusiałaprzyznać,żeSebastianiBumnaprawdębylirazemzabawni.
Szczególniegdyptaszekdałjasnodozrozumienia,żeniechce,bywrzucanomuśniadaniedokarmnika,
ispodziewasię,żeSebastianbędzietrzymałtost,żebymógłusiąśćmunadłoniizjeśćjaknależy.
WychowanieBumapozostawiałochybawieledożyczenia,gdyżnajwyraźniejuczyłsiętylkotego,czego
chciał.NatomiastwychowanieSebastianadoroliniewolnikamałegopierzastegotyranapostępowałobardzo
obiecująco.
Rozbawienie,któreGloriannaczuła,wychodzączdomkukuzyna,towarzyszyłojejprzezresztędnia.