Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
chwilęniemyślałemoRossie.
Namomentprzedoczamistanęłamitwarzbrata,
patrzącanamniezzachmurygęstopadającegośniegu.
Miałbiałezęby,płatkiśnieguopadałynajegociemne,
odgarniętedotyłuwłosy,zzalustrzanychgogliniebyło
widaćoczu.
WielkakropladeszczuspadłanarysunekDuomo,
rozmywająckontury.Zamknąłemszkicownikiprzez
kilkachwilstałemztwarząodchylonąkuniebu,
rozkoszującsięciepłąulewą.Nagłybłyskuświadomił
mijednak,żejestemjednymznajwyższychobiektów
wokolicyichybalepiejbędziesięgdzieśukryć.
Popędziłemwdółpomarmurowychschodach,które
naglezrobiłysiębardzośliskie.Zogrodówzaczęły
wylewaćsięhordyturystówzrozłożonyminadgłowami
lśniącymioddeszczuprzewodnikami.
StłoczyliśmysiępodścianamipałacuPittich,które
oferowałyskromneschronienie.Cojakiśczasktoś
wyciągałrękę,bysprawdzićintensywnośćdeszczu
iocenić,czywartoryzykowaćdalszybieg,czylepiej
jeszczepoczekać.
ObokmniestałytrzyAmerykankimniejwięcej
wmoimwieku,objuczonewielkimiplecakami.
Pochylałysięnadprzewodnikiemidebatowały,jak
dotrzećnakemping.Znałemtrasę,bowczoraj
przebiegałemtamtędydoPiazzaleMichelangelo,ale
niebyłempewien,czywypadajezagadnąć.Jedna
zdziewczynbyłabardzoładna.Poczułem,żesię
czerwienię,jeszczezanimotworzyłemusta.
Przepraszam,niechciałempodsłuchiwać,alemoże
mógłbympomóc?