Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
RozdziałIII
Wbrewpozoromponiełatwymwieczorzeobudziłsię
całkiemrześki.Cieszyłsię,żespałsam.Byłotobardzo
pojegomyśli.Zresztącałasytuacjaukładałasiępojego
myśli.Niesądził,żetakłatwoiprzedewszystkimcicho
pójdzie.Byłprzekonany,żezaczniesięlament,irobiło
musięniedobrzenasamąmyślomierzeniusięztymi
wszystkimimęczącymipytaniami:Amaszkogoś?Aczy
toznaczy,żemnieniekochasz?Ajakdługootym
myślałeś?
Nie,niemanikogo.Myślałotymniedługoledwie
odtygodnia.Nie,niejestnieodpowiedzialnym
gówniarzem.Jestfacetem,który,odziwo,kochaswoją
żonę,alewięcejupokorzeńniepomieści.Najzwyczajniej
musięulało.
Wzeszłyponiedziałekdostałodniejtakizaskakujący
esemes:
Myślęotobieipłonę!
Zdziwiłgo,bobyłtakróżnyodtejlogistyczno-
organizacyjnejkorespondencji:kupmielone,wyprowadź
psa.Skuszonyzwielkąochotąwszedłdotejobiecującej
krainy.Akuratbudowanieerotyzmunieszłomunajlepiej,
alejeślionazanęciła,chwytałjakmłodarybka.
Wracajszybko,tougaszęcięmoimwężem