Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Tutajnajbardziejbezalkoholowejestpiwo.Właściwie
nicinnegoniemają.–Wzruszamramionami.
Cóż,wkońcutoklubstudencki...Pocostudentom
soczki?Notak,żebyzapićwódkę.Alepozatym?
–Notrudno.Piwoodpada.
Siedzimywciszy.Onjakbyzamyślony.Wkońcusię
odzywa:
–Gdybymcięzaprosiłdokina,zgodziłabyśsię?
Wyglądanatakpewnegosiebie,żeażtrudno
miuwierzyćwjegowątpliwości.
–Czemunie.
–Więcdaszmiswójnumer?
Potwierdzamruchemgłowy.
–Zapiszsobie.–Czekam,ażwyjmietelefon
izaczynamdyktować.
–Maszochotęjeszczeposzaleć?–Wskazujenaparkiet,
ajaprzytakuję.
Jużzaczynamsiępodnosić,kiedysłyszęnadsobą
znajomygłos:
–Majka,mogęcięnachwilęporwać?
OdwracamsięiwidzęPiotrka,którypatrzyjednaknie
namnie,anamojegotowarzysza.
–Acośsięstało?Cośważnego?
–Tak.Tobędziesekunda.
NiemamochotyopuszczaćKuby,aleskorototakie
pilne...
–Zarazwrócę–obiecujęiidęzaPiotrkiemwkierunku
baru.
ZatrzymujemysięobokAdama.Obydwajkrzyżują
ramiona.
–No,ocochodzi?–pytamzniecierpliwiona.
Zdecydowaniewolałabymbyćnaparkiecie,
wramionachprzystojnegofaceta,którynamnieczeka.
Mamnadzieję.
–Martwimysię–zaczynaAdam.
–Chybaniemaszzamiaruznimwyjść?–jednocześnie
mówiPiotrek.
–Serio?TOjesttawaszaważnasprawa,niecierpiąca
zwłoki?!