Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
niezwykłejklatceschodowejpoprostuposiedzi,może
nawetsięzdrzemnie,chociażnaciepłoniemiała
coliczyć.Przynajmniejniehulałtutajwiatrjak
nazewnątrz.Doczłapałasięnaostatniepiętro,mijając
kolejnedrzwi,idotarłodoniej,żekłopotyjeszczesięnie
skończyły.Wkamienicyniebyłobowiemmieszkania
znumerem135,jakmiałazapisane.
Tojużjakieśfatum,najpierwniemogęznaleźć
numerukamienicy,terazznowuniemanumeru
mieszkania.Ostateczniebędępukaładowszystkichdrzwi
iwreszciesiętenBielskigdzieśujawni.
Wtymmomencieolśniło,żemożechodzionumer
35,ajedynkazprzoduskądśsięprzyplątała.Możeźle
usłyszała,zapisującadres.Zapukaładodrzwi,
bodzwonkaniebyło.Bezodzewu,więczałomotałajuż
bardziejstanowczo.Nic.Cisza.
Pewnietenczłowiekmatutajjakieśbiuroiprzyjdzie
odziesiątej.Poczekam.
Siadłanastopniachioparłagłowęobalustradę,oczy
zamknęłysięjejwsekundę.Pochwiliktośszarpnął
zaramię.Wzdrygnęłasię,nadsobązobaczyłatwarz
rozbójnika.Przezchwilęnawetmyślała,żetosenalbo
fragmentfilmu,któryzaplątałsięwjejrzeczywistość,ale
nie.Pochylałsięnadniąwysoki,chudymężczyzna;jego
twarzoostrychrysachokalałyciemnewłosy,strąkami
spadającenaramiona;wydatne,mocnoczerwoneusta
kontrastowałyzniechlujnąbrodą.Podejrzliwiepatrzyły
naniąprzenikliweczarneoczy.
Cosiędzieje?krzyknęła.
O!ZPolski?