Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Słowianki:zgrabneciała,okrągłebuziezpełnymiustami
izadartyminoskami.Ichlśniąceczarnewłosybyły
skręconewniezliczonelokiiozdobionemnóstwem
grzebieniikwiatów.Miałynasobieprzezroczysteszaty
sprowadzanezgreckichwyspwpobliżuAzjiMniejszej.
WyspaKospłaciłanimipodatki.
DobrzerzekłAecjusz,gdyniewolnicegłębokosię
mupokłoniły.Powiedzcieswojemupanu,żejestem
mubardzowdzięcznyiżeniemógłdokonaćlepszego
wyboru,alejestemzmęczonyichcęodpocząćsam.
Wycofałysięwukłonach,życzącmuprzyjemnych
snów.Byłypodwrażeniem,żeprzemówiłdonichwich
własnym,sarmackimjęzyku.
JegoadiutantBurruswszedłzamforąwinaisrebrnym
pucharem.
Dziękuję.Czyzadbaliociebieiludzinawozach?Tak
jaknależy?Todobrze.Wracajtamimiejoczyszeroko
otwarte.Niechcężadnegozłodziejstwa.Jeśliktośsię
podkradnie,powiedzmu,żewolęsamofiarowaćprezenty
chanowi.Towszystko.
Burruszasalutowałiwyszedł.
Ktośnadworzezadąłwróg...trzy,cztery,pięćrazy.
Królewskihejnał.StaryRuaswzywałksiążęta
narozmowę.DlamłodegoEtelabędzietoprzypuszczalnie
lekkiszok.
Zsąsiedniegonamiotudlagościdobiegłcichypisk
kobiecyipijackiśmiech.Masuriuschybaoprzytomniał
idoceniłstaryhuńskizwyczajtroszczeniasięokażdą
potrzebęgościa.
Tymrazemchanprzyjąłobuksiążątwswoimnamiocie.
Dlaczegomuszęjechać?zapytałEtelzeźle
skrywanymgniewem.DlaczegonieBleda?Onjest
pierworodny,czyżnie?
Chanzmarszczyłbrwi.