Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wktórymurzędowałksiądzdyrektor.Zdjąłkaszkiet,starłpotzczoła.
Tyle,cotuludziskówprzyjeżdża,todajpanspokój.
Kosmasięgnąłdolewejkieszeni,gdziemiałprzygotowanybanknot
stuzłotowy.Gościupewnielubiłwypić,azbudżetemutakichzawsze
byłokrucho.Dyskretniewyjąłzłożonąnapółstówkęidelikatnie
położyłwpustychtaczkach.Miałnadzieję,żetylewystarczy.
Zmiesiąctemumogłotobyć,conie?zapytałfacet,spoglądając
muwoczy.
Tak.Czyligowidział.
Był,ranoprzyjechał.Kazałsięprowadzićodrazudoksiędza
dyrektora,apotemchodziłpocałymobiekcie,zdjęciarobił,coś
nagrywał,noipojechał.Strasznezdenerwowaniepotembyło,asiostra
Czesławatozasłabła.Ksiądzdyrektorbardzowyklinał,sięnie
godziwtakimświętymmiejscu.
Zostałnanocwokolicy?
Nie.Zwieczorapojechał,podsklepemmówili,żenajpierw
doZambrowanaOrlen,apotemnaekspresówkęwskoczyłityle
gowidzieli.
Dziękuję.Kosmasięuśmiechnąłizsatysfakcjązauważył,
żemężczyznaskrzywiłsięzlekkąodrazą.
Nocóż,blizna,którejdorobiłsięweWnykach,byłaświeża,
nasączonakrwistączerwienią,agdysięuśmiechał,jeszczenabierała
mocyiprzypominałazakrwawionyhak.Lekarzpowiedział,żeby
naraziesmarowałspecjalnąmaścią,którapowstrzymazrostyilekko
wygładzizgrubienie,amożekiedyśpomyśląnadoperacjąplastyczną.
ObecniejednakKosmaniemiałnicprzeciwkoswojejnowej„ozdobie”
twarzy,któraprzykażdymspojrzeniuwlustroprzypominałamu,żeby
nieufaćkobietomiprzykładaćsiędopolicyjnejroboty.
Ksiądzdyrektorjest?zapytałmężczyzny.
Zarazmabyć.