Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
tegobydlaka.Niktprócznasniemożeotymwiedzieć,
zrozumiałeś?
Jasne,coja,dzieckojestem?!obruszyłsię.
Toprzyjdźrano.Marylkamazprzydziałujajka
wproszku,jeśćsiętegonieda,więczalejemyspirytusem
izrobimyajerkoniak.
Ech,tydzieciaku…„Waksmund”roześmiałsię
iklepnąłgonaślepowramię,apotemuniósłtwarz,
wystawiającnadeszczipozwalając,byzimnawoda
spływałaposzyizakołnierzkurtki.Zapóźno…Nie
potym,jakzaszlachtowaliśmytegowieprzka.Oddaj
latarkę.
Krugływyciągnąłprzedsiebierękęipoczułzimnądłoń
Janka.Wcisnąłwniąlatarkę,awtedyonroześmiałsię
cicho.
JakeśmydoSzczebrzeszynawchodzili,musiałem
martwemuszkopowipalcewyłamać,żebywyciągnąć
powiedziałwesoło.
Wiem,chłopie,przecieżrazembyliśmy…Zdziesięć
razyjużopowiadałeś.
Słuchaj,„Wikta”…powiedziałnagleJanek.Gdybym
niedałradydowaswpaśćwnajbliższymczasie,
topowiedzMarylce,żewrócę.Najprędzej,jakbędęmógł.
Żeniemusiczekać,alezawszebędęoniejpamiętał,
więcjeślichce…Urwałnagle.Powiesz?
Powiem,powiem.
Napewno?
Oj,napewno,no!Jakdodomutakdojdziesz?
Poradzęsobie.Ciemnojest,niktmnieniezobaczy.
Będęopłotkamiszedł,jakbyconajwyżejpowiem,żemnie
zbójenapadli.Trzymajsię.Dozobaczeniawwolnej
Polsce,bracie.
Uważajnasiebie.Zdrów!
Zdrów…SzeptJankarozmyłsięwszumiedeszczu
iKrugłyzorientowałsiępochwili,żejestsam.