Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Katowice,półrokupóźniej
Upał,którytakdawałsięweznakizadnia,teraz,około
północy,niecozelżał.Mimotowpamiętającejjeszcze
latapięćdziesiątedzielnicyKoszutkamurybudynków,
miejscamistareispękane,oddawałynagromadzone
zadniaciepło,zapowiadającduchotęnakolejnydzień.
Wniektórychmieszkaniachpaliłysięświatła,ale
padającazokienpoświataniebyławstanierozgonić
mroku,czającegosięwzakamarkachtworzonychprzez
klatkischodoweiposkręcanepniedrzew.Czerń
wypełzałaspodkrzaków,wyglądałaspomiędzy
wysuszonychźdźbełtrawy,domagającychsięjuż
skoszeniaiotulaławszystkowokół.Niczymjakaśoleista
substancja,przyklejałasiędofasadbloków,opadała
nagałęzietopoliizdawałasięrozpełzaćpoziemi,
wpychającswojemackiwkażdąszczelinę.
Wpewnymmomenciewuliczkęskręciłsamochód
osobowy.Przedniereflektorystanęłydonierównejwalki
zmrokiemizpoczątkuodniosłynawetpewiensukces.
Kierowcazwolnił,autotoczyłosięterazsiłąrozpędu.
Mijałociasnozaparkowanepojazdy,zajmującekażdy
wolnyskrawektegomałegofragmentumiasta.Parking,
chodniki,anawetsporaczęśćtrawnikazostały
zaanektowaneprzezmieszkańców,którzynajchętniej
wjechalibysamochodemdodomu,gdybytylkoistniała
takamożliwość.
Niechtocholera!warknąłkierowcaiwalnąłpięścią
wdeskęrozdzielczą.Zawszetosamo!
Siedzącaobokkobieta,jegożona,przewróciłaoczami.
Przecieżwiedziałeś,żetakbędzie.Uspokójsię!
Mężczyznanieusłuchał.
Dlaczegotunigdyniemamiejsc?!wściekałsię,
żywiącjednocześnienadzieję,żewypatrzygdzieś
kawałekpustejprzestrzeni.
Jegotowarzyszka,przyzwyczajonadorytuału,który
powtarzałsięzawsze,gdywracalinocąodprzyjaciółlub
pospędzonymnamieściewieczorze,tylkowzruszyła
ramionami.Tradycjimusiałostaćsięjednakzadość,więc
odpowiedziała: