Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zwanegożyciempoprostutegoniewidać.Dostrzec
tomożetylkoten,ktostoinastacjilubgdzieśwzdłuż
torów.Czasemnajzwyczajniejblasknasoślepia.Jeśliktoś
zaświecinamlatarkąwoczy,niezostaniemyoświeceni,
tylkooślepieni.Alenieotochodzi.Kiedystoisięwblasku
latarni,niesposóbdojrzeć,cojestwcieniu.Naszwzrok
niemożeprzebićsięprzezmroknagranicyświatła,
jednakjeślistaniemypozanim,zanurzymysięwciężką
ilepkączerń,zaczniemyzczasemsiędoniej
przyzwyczajaćito,cojeszczeprzedchwiląjawiłosięjako
jednolitamasa,zacznieukazywaćnamsweodcienie.
Aczerńmaichwiele.Pogrążeniwtychodcieniach
rozpoznamybeztrudukażdynajdrobniejszyszczegół,
dostrzeżemynajmniejszyruchtego,cowświetle,bojuż
nicnasnieoślepia.Tuczasniepłynie.Przesuwająsię
tylkoobrazy,zktórymijeszczemamjakiśkontakt.Powoli
jednakgdzieśzanika.Nieodczuwampotrzeby,
bygoutrzymać.Osiągnąłembezstanibezczas.
Zwyczajnie,bezgłośnie,bezpośpiechu,spokojnie.Cicho…
Znowujestcicho.Apotemsłyszęgłos,którykolejnyraz
mniewywołujeiwyrywazmiejsca,wktórymjestem.Ten
samgłos,którynawewnętrznejstroniezaciśniętych
dobólupowiekwywołujeprojekcjętakwyraźną,
żebolesną.Apotemrozbłyskfeeriibarwiczerń;
znowublasktysięcyświatełikolorówiczerń.Zkażdym
nowymrozbłyskiempowidokówdźwiękwuszach.Bum,
bum.Cisza.Ibum,bum.Biciedzwonów.Całeżycie
jesłyszałem.Jakodzieckomieszkałemwpobliżukościoła.
Późniejrównież.Codziennadrogadopracywiodłakoło
dwóchkolejnychkościołów.Takjakbywmoimmieście
byłysamekościoły.Zczasemprzestałemzwracaćnanie
uwagę.Onejednakzawszebyłyinawoływały
dowstąpieniawprogiświątyń,wktórychniebyło
gospodarza.Tęsknezawodzenie,jakpłaczdziecka,kiedy
matkaodchodziodkołyski.Uporczywe,niedozniesienia.
Jednakdowszystkiegomożnaprzywyknąć,nawszystko
zobojętnieć,wszystkomożestaćsięniezauważalnym
tłem.Czyteraznanowozaczynamjesłyszeć?Czy
prawdą,czykolejnymwspomnieniem?Jeślitak,