Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ISTNIEJĄCZTERYRODZAJESZEFÓW:odnoszącysukcesy,
zadłużeni,kanalieiświry.Mniesiętrafiłczwarty.
Wielerazyzemnąrozmawiał,ajazawszemiałemwrażenie,
żeniewie,czytojaprzednimstoję,czyktośdomniepodobny.
Toznaczy,czytobyłemja,Chrisowalandispracownikiprzyjaciel
czymożemójbratbliźniak.Tyleżeniemambratabliźniaka,leczdwie
siostry.
Takwięczdarzałosię,żespotykaliśmysięprzywejściudofirmy,
aonkrzyczałdomnie:„Leć,boniezdążysz!”,ipędziłdowindy,
agdydoniejwsiadał,wołał:„Niekradnij!”,izmuszałmnie,bym
pokonałbiegiemosiempięter,głośnoliczącstoczterdzieścicztery
stopnie,aonwrzeszczałzwindy:„Dawaj,grubasie!Brak
cianimuszu?”.
Jegofirmęzamkniętopodkonieclatosiemdziesiątychinistąd,
nizowądzostałembezrobotny.Pracowałemuniegojedenaścielat,ale
niestetyobudziłemsięzrękąwnocniku,podczasgdymoikoledzy
odmiesięcywysyłaliswojeofertypracyinatychmiastprzeszli
doinnychpracownigraficznych.Oczywiściewidziałem,żestatek
tonie,sprawyidątylkokugorszemuiżeraczejniemaprzyszłości,ale
niechciałemwtouwierzyć.DlategożełyknąłembajkęCzorta:
„Choćbywszyscyinniodeszli,niemamowy,byśtypozostałbez
pracy”.Takdałemsięzrobićwkonia.
Ujrzałemsiebiewalczącegozsamymsobąwbłocie.Jedenklął
nadrugiegoistarałsięgoutopić.Równocześnieobajnabożnie
śpiewalihymnKasji.
NastępniestalisięinnymChrisowalandisem,terazzwanym
Psichowalandisem,którypotrzykroćzakrzyknął:„Dławimnieten
wiatr”.ZdołuniewyraźniesłychaćbyłoarięzTo
ski.
Przedziwnysen.
Niepotrafięsobiewyobrazićsiebiesamegojakożebrakalubdziecka
ulicy.Podobnieniejestemwstanieujrzećoczamiwyobraźnimoich
rodziców,jakstająsięofiaramiwykorzystywanymiprzezobcych,
azwłaszczaprzezjakąśprzyszłąnarzeczoną.
Mójojciecmaterazosiemdziesiątsześćlat,jestemerytowanym
oficeremwojska,człowiekiempoświęcającymsięrodzinie,lekturze,
Kościołowi.Wiedziespokojnyżywot.Zawszeomniedbał,pożyczał
mipieniądzeisłużyłpomocą.
Mawiałmi:„Uważaj,uważaj,uważaj!”,alejabyłemjakdziurawy