Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wtedyjeszczeniktniewiedział,żesąrakotwórcze,zresztą,
ktobysiętymzajmowałnaoddzialekardiologii–niechsię
tymmartwiącizonkologii.
Potakimwłaśniewąskimkorytarzu,dodatkowoogra-
niczonymprzezsztucznąchoinkęprzystrojonąbombkami
przydyżurcepielęgniarek,kroczyłpospieszniekardiochi-
rurg–Religa,azanimstarałasięnadążyćstarszakobieta
wchustcenagłowieiwielkątorbąwrękach.Torbabyła
ciężka,zdecydowaniezbytwielkajaknamożliwościfizycz-
nekruchejstaruszki,jednaktaniechciałasięzniąrozsta-
waćaninachwilę.
–Paniedoktorze,japanutakbardzodziękuję…–woła-
jączanimusiłowaławcisnąćmudorąkzwitekbanknotów,
leczznaczniewyższyodniejlekarzpodniósłobieręcedo
góryizdawałsięprzedniąuciekać,cowyglądałodośćko-
micznie.
wysoki,postawnymężczyznaszedłszybkimkrokiem
wyciągającenergicznieprzedsiebiedługienogi,azanim,
drobnymikroczkamisunęłapogońwpostacistarowinki,
pomimosierpniowychupałów,okutanejwgruby,wełniany
sweter.Zupełnie,jakbylekarzmiałpowodysądzić,żetasła-
ba,pomarszczonaistotamożemuwyrządzićjakąśkrzywdę
tymwłaśniezwitkiembanknotów,którenieustanniepró-
bowałamuwrazićdokieszenikitla.
–Drogapani,niechpanitozachowadladzieciiwnu-
ków,jatylkowykonałemswojąpracę!–krzyczałReliga
marszczącczarne,krzaczastebrwi,alenieodwracającsię
aninachwilędokobiety.
–Alepaniedoktorze,niechsiępanniegniewa,japrze-
12