Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Jeślijednakomniechodziło,toniewidziałamwniej
nicwyjątkowego.
Byłazwykłą,niewyróżniającąsiękobietą
potrzydziestce,zdyplomemUJ-otu,oczymczęstolubiła
mówić,nawetjeśliniktjejotoniepytał.Pogodzinach
wramachhobbybawiłasięwlokalnądziennikarkę
śledczą,anasesjachzwyklestawiałachybionetezy
izdarzałojejsięmylićswoichpacjentów,naktórych
niejednokrotnieprojektowaławłasnelękiiproblemy.
Jakmówiłam,nicspecjalnego.
Rozejrzałamsięniecierpliwieponowoczesnym
gabinecie.Miałamnadzieję,żetawątpliwejjakościwizyta
psychoterapeutycznazarazsięskończy,aledzwonek
naprzerwęmilczałjakzaklęty.
Aszkoda.
Comapaninamyśli,paniAnastazjo?zapytała
paniNatalia,stukającjednostajnieołówkiemwkajet
leżącynaszklanymstolikuobokjejfotela.
Woczachkobietyzagościłozainteresowaniewiększe
niżdotejpory.Takieniezdrowe.Poczułamsięwyjątkowo
niezręcznie,będącjegopowodem.Wszystkodlatego,
żetenbłyskniewynikałztroskiczyempatii,tylko…
PaniAnastazjo?powtórzyła,mocnoakcentując
ostatniąsylabęmojegoimienia,cozawszezdradzałojej
zniecierpliwienie.
Zupełnieniemiałamochotynarozmowę
szczególnieżeton,którympaniNataliazadawała
kolejnepytania,byłcorazbardziejnapastliwy,
aspojrzenieoceniające.Udawałamjednak,żetegonie