Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
opowiedziałamsiępożadnejzestron,bodlamnie
tafontannabyłapoprostubrzydka,bezwzględunato,
zczegodokładnietryskaławoda.
Wtopiłyśmysięwgrupęuczniówzmierzających
dogłównychdrzwi,choćwtowarzystwieKlarytrzeba
byłomiećsięnabaczności.Skupiałanasobieuwagę.
–Chceszszukaćjakiegoślosowegobruneta
powszystkichszkołachwmieście,aleswojegoliceumsię
cykasz?–Spojrzałanamnieznaczącoprzezramię,kiedy
weszłyśmydogłównegoholu.
Obwieszonogoobrazamiwciężkichramach
przedstawiającymi–ajakże–poczetkrólówPolski.
Korytarzzwieńczononatomiastimponującymżyrandolem
imitującymśredniowiecznykandelabr.Kiedyśpewnie
nawetbyłytamświece,aleterazzamontowanowich
miejscużarówkiwkształciepłomieni,ponieważnatym
poziomiebudynkuniebyłookien.
„Zamekilochyjużsą.Brakujetylkodybów.Wsumie
smokówtrochęteż”.
–Niesmutajtak.–Klarazłapałamniepodrękę
ipociągnęłapodługimbordowymdywaniewstronę
szatni.Wcisnęłanastymsamymwnowytłum.
Zauważywszygrymasnamojejtwarzy,kontynuowała:
–Radzępolubićwkońcutęszkołę,boprzypominam,
żespędziszwniejrokdłużej,niżtoprzewidziane.
–Dziękizaprzypomnienie.
–Szybko!–syknęłanagleipociągnęłamniewlewo,
wstronęboksównakońcukorytarza.–Beataidzie,
musimysięschować.