Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ2
Carolina
Nadźwięktychsłówpoderwałamsięzkrzesła.
Myślałam,żeśnię,żesięprzesłyszałam.Tobyła
wiadomość,naktórączekałamcałymiesiąc.Wierzyłam
icodzienniemodliłamsię,byManuelwróciłdonas.
Chociażlekarzeniedawalimużadnychszans,jaciągle
miałamnadzieję.Iwreszcienadeszłatachwila,mójbrat
będzieznami!ChwyciłammocnozaramionaSofięi
westchnęłam:
Muszętampojechać.Muszę!Przytuliłamnie
dosiebie,apochwilipoczułam,żeDiegomnieodniej
odciąga.
Jeślitegobardzochcesz,topolecimydoMedellin
razem.Spojrzałammuwoczy,doskonalerozumiał,
coterazczuję.Chociażranochciałmniezawszelkącenę
zatrzymaćnaSycylii,toterazzmieniłzdanie,bowiedział,
żemuszęzobaczyćbrata.
Dziękuję.Uśmiechnęłamsięprzezłzy,awtym
czasiezblokuoperacyjnegowyszedłlekarz.Jegominanie
wróżyłanicdobrego.Bałamsiętego,cozarazmożemy
usłyszeć.
Państwozrodziny?
Tak.Jednogłośnieodpowiedzieliśmy.
Krwotokbyłnatylesilny,żenieudałonamsię
utrzymaćciąży.Jegosłowasprawiły,żepoczułamból
wsercu.Jakbyktośmnieuderzył.Stałamipatrzyłam
najegousta.Widziałam,żecośmówi,aleniemogłam
zrozumieć.Naglepoczułam,żerobimisięsłabo.
ZłapałamzarękęDiegoiwyszeptałam:
Muszęusiąść.
Caro,cosiędzieje?pytałprzejęty,alejaniebyłam