Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ5
Carolina
ValentinaLópez.Pieprzonadziwkamojegobrata.
Wróciłapodwóchlatachniczymbumerang.Odkiedy
zorientowałamsię,żepomagałaJoséwporwaniuSofii,
znienawidziłamjeszczebardziej.Wiedziała,
coonzamierzał,coplanuje,patrzyłajakgwałciłniewinną
iciężarnąkobietę.ImimożepóźniejpomogłaSofii,dla
mniezawszepozostaniezdrajczyniąinigdynieodzyska
szacunku.JesttaksamozłaipodłajakJosé.
To,żepojawiłasiętutajzmałą,słodkądziewczynką,
sprawiło,żewpadłamidogłowymyśl,żemójbratjest
ojcemtegodziecka.Japierdolę!Nie!Tochoremyśli,
któremuszęjaknajszybciejwyrzucićzgłowy.Spojrzałam
naJuana,którywyglądałnataksamozaskoczonegojak
ja.
Czegotutajchcesz?zapytałamlekko
poddenerwowana.
PrzyszłamdoJuana.Spojrzałanamojegobrata,
poczymciągnączasobądziecko,podeszłabliżej.
Valentina,naprawdęniemamdzisiajnatoochoty.
Juanwyminąłją,jednakonawostatniejchwilizłapała
gozaramię.
Apowinieneś,samprzecieżchciałeśsięspotkać.
Zastanawiałam,ocomożechodzić,alenicniezdołałam
wyczytaćzjegotwarzy.
Jesteśbezużyteczna,Valentina,więcjużcięnie
potrzebujęrzuciłoschlewstronękobiety.Doszedł
dodrzwi,gdynagleValewykrzyczała:
Ajakmniepieprzyłeś,towtedybyłamcipotrzebna,
dupku?!Terazprzywitajsięzkonsekwencjamiwłasnej
głupoty.Popchnęładzieckowjegostronę,dziewczynka