Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–zaproponowałam.
Rozpromieniłsię.
−Tak!Jejpudełkonabiżuterięjeststareiledwosię
trzyma.Toświetnypomysł!Dzięki,Amber!Jestem
twoimdłużnikiem!Skoczępotenprezentjużteraz
–krzyknąłpodekscytowany,poczymruszyłpędem
itylkozawołał„hej”przezramię.
Roześmiałamsięizaczęłammyśleć,czykiedykolwiek
będęwstaniestworzyćzkimśtakinormalnyzwiązek.
Dlainnychbyłotozupełniezwyczajne,amisię
wydawałozupełnieobce.
Kiedyweszłamdośrodka,okazałosię,
żenakorytarzunikogoniema.Wyglądałona,żesię
spóźniłam,więcspanikowanarzuciłamsiębiegiem
doklasy.ZarogiemnatknęłamsięjednaknaLiama
ikilkujegoznajomych.Nawetzdużejodległości
dostrzegłamjegokpiącyuśmieszek.
−Zwolnij,Aniołku,bosięwywrócisz–zawołał,kiedy
zbliżyłamsięzziajana.
Zignorowałamtoichciałamgowyminąć,alekiedy
sięznimzrównałam,podstawiłminogę.
Runęłamjakdługa,piszczącizamykającoczy.Zanim
jednakuderzyłamoziemię,chwyciłmniewpasie
ipociągnąłwgórę.
−Matko,wiem,żejestemniezły,aleniemusisz
odrazupadaćmidostóp.
Jegoznajomiparsknęliśmiechem,ajaspojrzałam
naniegowściekleiwalnęłamgowklatkępiersiową.
−Skądwiedziałaś,żelubięostredziewczyny,
Aniołku?–Wydawałsięjeszczebardziejrozbawiony.
Zaczęłammusięwyrywać.Nabrałampowietrza