Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zaczynałomiwalićjakszaloneirobiłomisięniedobrze.
Wyjątkiembylimojamama,JakeiLiam.Todlategonie
umawiałamsięnarandki.
Utkwiłamwzrokwjegoramieniuidostrzegłamdużą
mokrąplamęodmoichłez.
−Poplamiłamcikoszulę.−Przetarłam
jązawstydzona.
−Maminne.Nieprzejmujsię–oparłzłagodnym
uśmiechem.Niedrwił,tobyłszczeryuśmiech.
Rozejrzałamsięizdałamsobiesprawę,żewokółnie
manikogo.Zzaskoczeniazaparłomidech.
−Gdzie…?–bąknęłam,niewierzącwłasnymoczom.
−Poszlinalekcje.Niemasensusięspóźniać,
chodźmysięczegośnapić.–Chwyciłmniemocniej
zarękęipociągnąłkorytarzemzpowrotemwkierunku
drzwi.
Kiedywyszliśmynazewnątrz,zorientowałamsię,
żeidziemydojegosamochodu.
−Liam,niemogętakpoprostunieiśćnalekcje
–jęknęłam,rozglądającsięnaboki,żebysprawdzić,czy
niktniewidzi,jakwedwojebeztroskoopuszczamy
terenszkoły.
Roześmiałsię.
−Dajspokój.Światsięniezawaliprzezjednorazowe
wagary.Itakprzegapiliśmyjużpierwszedziesięć
minut.–Otworzyłmidrzwiizaprosiłdośrodka.
Westchnęłamiociągającsię,wsiadłam.Miałrację.
Spóźnićsięnalekcjębyłownaszejszkolegorszym
wykroczeniemniżwogólenieprzyjść.Niemiałamnic
przeciwkospędzaniuczasuzLiamem,podwarunkiem
żeprzeistoczysięwswojąnocnąwersję.NocnyLiam