Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Każdegorankamężczyznazjawiałsięnajpierwpoddrzwiami
pokoju,lekkozbliżającdonichucho,alenigdygonie
przykładając,apotemodwracałsięiszedłpewnymkrokiem
dodyżurkipielęgniarek.Poruszałsiębezgłośnie,
bowprzeciwieństwiedowiększościwizytującychmiałniezwykłe
butyobleczonewniebieskieworkiochronne,leczlekkie
mokasyny,którezawszeprzywoziłnazmianęwczarnej,
skórzanejteczce.Towłaśniedziękiowejbezszelestnościniemal
każdegodniaudawałomusięzaskoczyćiniecoprzestraszyć
Martynę.Dziś,ponieważzjawiłsięwcześniejniżzazwyczaj,
udałomusiętotymbardziej.
Puk,pukpowiedział,stukającjednocześnieweframugę.
Dzieńdobry.
Martyna,którawłaśniewyciągałazaparzaczzkubka,
podskoczyła,ochlapującuniformgorącąherbatą.Kilkakropelek
spadłonaodsłoniętydekoltizakłułoniczymmaleńkieigły.
Syknęła.
PrzepraszampowiedziałLuby,spieszącwjejkierunku;
wjegogłosiesłychaćbyłoautentycznątroskę.Niechciałem
przestraszyć.
Martynasięuśmiechnęła.
Nie,nicsięniestało,totylkoja…chybajeszczenie
dokońcasiędzisiajobudziłami…
Odłożyłazaparzaczimachnęłaręką,jakbychciałastrząsnąć
zfartuchamałewilgotneplamki.
Acóżtopandzisiajtakwcześnie?Herbaty?
Lubykiwnąłgłową,żeowszem,anastępnieodsunąłsobie
krzesłoprzyniewielkim,trójnożnymstolikuiusiadł.
Tobędzieintensywnydzieńiniestetyzaczynasiędość
wcześniewyjaśnił.Myślałem,żemożewpadłbympopracy,
alemógłbymniezdążyć.
Rozumiem.
Wytrząsnęłafusyzzaparzaczaiwsypałanowąporcję
herbaty.ZszafkiwyjęłakubekAnki,zezłośliwąsatysfakcją
myślącotym,copowiedziałabyjejnielubianakoleżanka,gdyby
tubyła.Nieucieszyłabyjejmyślodzieleniukubka
znieznajomym,topewne.Nalaławody,włożyłazaparzacz
inakryłacałośćspodeczkiem.
Proszępowiedziała,stawiającnapójprzedLubym.
Usiadłaobokmężczyzny.Kiedyśzdałasobiesprawę,