Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Dzieciaknatychmiastzapomniałosąsiadkachiuśmiechnąłsię
dopotężnego,grubegomężczyznystojącegopośrodkukałuży
zmokrąpiłkąwwielkichrękach.Wodasięgającamudokostek
całkowiciezmoczyławysokiechińskietrampki.
O,dzięki,PanieBalonie!
Chłopiecdoskoczyłdoniego,alezatrzymałsięgwałtownie
nabrzegukałuży.Trochęmusięzrobiłogłupio,żetakwychodzi
przymężczyźnienamięczaka.NoalePanBalonpewnieniemiał
matki,którabyjęczałanaprzemoczonebuty,jakbywdepnął
wnichconajmniejwbajorokwasu.Pozatymmiałnasobie
ubraniesłużbowegranatowymundurochroniarzasklepu
aotakierzeczyzawszeczłowiekmniejdba.Przynajmniejtak
mówiłczasemtata,gdywjeżdżałfirmowymsamochodem
nawysokiekrawężniki.
ZresztąPanBalonbyłwporządkuizachowałsię,jakbynawet
niezauważyłtegoaktuchłopięcegotchórzostwa.Chlupocząc
ijakbyspecjalnieszurającnogami,bybardziejwzburzyćbrudną
wodę,wyszedłzkałużyipodałchłopcupiłkę.
Gracie,tak?Ktostoinabramie?zapytał.
Sztruksu.
Aha.
PanBalonodwróciłsię,przykucnąłizanurzyłpiłkęwmętnej
wodzie.Chłopieczszacunkudlaniegoodwróciłwzrok,bynie
patrzeć,jakopiętenatłustychpośladkachspodnieodsłaniają
kawałekrowa.Czasy,kiedyśmialisięztuszyPanaBalona,
minęłybezpowrotnie.Dziśkażdynapodwórkuwiedział,żeten
wciążnowysąsiadboileżtojestpółroku?torównyfacet.
Grubemumężczyźniestrzyknęłowkolanach,gdysiępodnosił.
Wyprostowałsięipodałchłopcucałkowiciemokrąpiłkę.
Maszpowiedziałprzytym.Możejaksobieufajda
tespodnie,tozaczniejakczłowieknosićdżinsy.
Chłopiecparsknąłśmiechem,tymgłośniejszym,żedostrzegł
niesmaknatwarzachmamuśzławki.Oczywiście,żeteraznie
odezwąsięanisłowem,tylkocierpliwiepoczekają,chłopiec
iPanBalonodejdą,byichobgadać.Takiejużsą,baby.Ojciec
nieznosiłtakichjakone.
Ruszyliwedwóchwstronęboiska.ButyPanaBalonachlupały
zabawnieichłopiecsięobejrzał,byzobaczyć,jakieślady
zostawiamężczyzna.Byłymocneiwyraźne,aleteżrozchlapane
natyle,żewżadensposóbnieprzypominałyśladówludzkich