Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Zabrałtelefoniniezważającnaprotestychłopaka,
wyszedłzpokoju,byzlecićsprawdzeniejegozeznania.
Dałbysobiegłowęuciąć,żechłopakkłamie,ajednak
przeczuwał,żekolegapotwierdzijegoalibi.Iniestetysię
nieomylił.
PopowrociedopokojuoddałKomarkowitelefon
izapytał:
–WjakisposóbkontaktowałeśsięzFelicją?Bonie
widzęnigdziejejnumeru.
–Niegadałemzniąprzeztelefon–wyjaśnił
Przemysław.–Poznaliśmysięwzeszłymtygodniu,kiedy
omałoniewpadłamipodkoła.Spodobałamisię,
tozagadałemiumówiłemsięzniąnapizzę.Totyle.
–Rozumiem,żeniechciałeśkontynuowaćtej
znajomości,dlategoniepoprosiłeśjejonumer?
–Brawopolicja–roześmiałsięKomarek.–Zrozmowy
zniąwynikło,żetotakacnotka-niewydymka.Szkoda
naniączasu,jesttyleinnychchętnychlasek.
Oskarnigdyniemiałgłowydodat.Teraztakżenie
mógłsobieprzypomniećrokuurodzeniaKomarka,mimo
żeprzedchwilągowpisywał.
–Iletymaszlat?
–Dwadzieścia–burknąłPrzemysław.–Boco?
–Bototrochędziwne,żechłopakawtwoimwieku
kręcątakiegówniary.Przeleciałeśjączytylkogadaliście?
–Przecieżmówiłemżetotakacholernacnotka!
–zdenerwowałsięKomarek.–Proponowałem,żeby
poszłazemnąnachatęnamałemacanko,atazrobiła
minę,jakbymjejojcaimatkęzabił,ipognałaprzed
siebie.
Zrobiłzdziwionąminę.Widaćbyło,żenadalniemoże